17-01-2021, 19:12
Być może jeden z Nepalczyków szedł bez tlenu. Pewnie zaraz będzie wiadomo, co i jak. Gdyby szedł bez tlenu, to tłumaczenie naszych mistrzów etyki od zimowego wchodzenia na szczyty, że nie było to wejście bez tlenu, bo korzystali z pracy tych, którzy szli na tlenie, potraktowałbym jako zwykłe zrzędzenie. Pojawia się też ogólne pytanie, czy pojęcie sportowego wejścia nie jest tu nadużywane, gdy za sportowe wydaje się uznawać wejście, co prawda bez tlenu, ale polegające na zostawieniu słabszych partnerów na pewną śmierć, czy wejście co prawda w przeważającej mierze "na tlenie", ale z czekaniem na słabszych, aby razem wejść na szczyt i wspólnie zejść. Moje wyczucie jest takie, że to drugie jest jednak jakoś cenniejsze i wartościowsze. Tak zwyczajnie, w ludzkich kategoriach a nie jakichś tam "sportowych", "wyczynowych".