27-05-2010, 16:57
Niech mi ktoś pomoże rozstrzygnąć dylemat...
Kupiłem rozmiar 42,5 LS Sandstone - półbuty (made in china :I) i narazie wczuwam się w nich po domu (żeby mieć możliwość ich zwrócenia).
Piętę i całą stopę trzymają bardzo dobrze; po wyjęciu wkładki i odmierzeniu na niej mojej stopy zostaje centymetr (może bez paru minimetrów) luzu, więc chyba tak jak ma być. W sklepie mierzyłęm po południu, po przejściu na nogach trochę kilometrów i w skarpecie docelowej - więc zgodnie z poradami.
Mam tylko obiekcje, wahania co do szerokości na wysokości zgięcia palców. Trochę wciska mi małego palca do jego siąsiada. Jak to ktoś dobrze napisał: ''to co na etapie mierzenia wydaje się błahym mankamentem, na szlaku może przerodzić się w torturę''. No i dlatego się waham. Z kolei w rozmiarze 43 wydawało mi się, że mam za dużo miejsca i stopa trochę goniła. Do tej pory chodziłem w jednych półbutach po górach - rozmiar 43 i bardzo szybko zapiętki i materiał na wysokości Achillesa poszedł w strzepy, bo stopy w ogóle nie trzymały.
Normalnie noszę buty 43, z tym, że ostatnie, które kupiłem, to 42 (wojas) i jeszcze dużawe mi się wydają. Znalazłem jedną starą parę 42,5 (reebok). Już się cieszyłem, ale zaraz zauważyłem, że cholewka oderwała się w nich od podeszwy właśnie w tym miejscu, gdzie trochę ciasno mam w La Sportivach.
Czy jest to kwestia rozchodzenia? Czy jednak buty trekkingowe powinny tak szczelnie i sztywno trzymać stopę i wyjdzie mi to na dobre? Grubsza skarpeta nie wchodzi w grę, bo przeciesz lato idzie, a ten cały ''śmierdziotex'' to chodząc nawet po domu ewidentnie utrudnia wentylację w bucie.
Kupiłem rozmiar 42,5 LS Sandstone - półbuty (made in china :I) i narazie wczuwam się w nich po domu (żeby mieć możliwość ich zwrócenia).
Piętę i całą stopę trzymają bardzo dobrze; po wyjęciu wkładki i odmierzeniu na niej mojej stopy zostaje centymetr (może bez paru minimetrów) luzu, więc chyba tak jak ma być. W sklepie mierzyłęm po południu, po przejściu na nogach trochę kilometrów i w skarpecie docelowej - więc zgodnie z poradami.
Mam tylko obiekcje, wahania co do szerokości na wysokości zgięcia palców. Trochę wciska mi małego palca do jego siąsiada. Jak to ktoś dobrze napisał: ''to co na etapie mierzenia wydaje się błahym mankamentem, na szlaku może przerodzić się w torturę''. No i dlatego się waham. Z kolei w rozmiarze 43 wydawało mi się, że mam za dużo miejsca i stopa trochę goniła. Do tej pory chodziłem w jednych półbutach po górach - rozmiar 43 i bardzo szybko zapiętki i materiał na wysokości Achillesa poszedł w strzepy, bo stopy w ogóle nie trzymały.
Normalnie noszę buty 43, z tym, że ostatnie, które kupiłem, to 42 (wojas) i jeszcze dużawe mi się wydają. Znalazłem jedną starą parę 42,5 (reebok). Już się cieszyłem, ale zaraz zauważyłem, że cholewka oderwała się w nich od podeszwy właśnie w tym miejscu, gdzie trochę ciasno mam w La Sportivach.
Czy jest to kwestia rozchodzenia? Czy jednak buty trekkingowe powinny tak szczelnie i sztywno trzymać stopę i wyjdzie mi to na dobre? Grubsza skarpeta nie wchodzi w grę, bo przeciesz lato idzie, a ten cały ''śmierdziotex'' to chodząc nawet po domu ewidentnie utrudnia wentylację w bucie.