24-02-2009, 00:28
Dawno, dawno temu... ;) Znalazłem się z dwoma kolegami w Komańczy i poszukiwaliśmy tam, zaznaczonego na mapie, pola biwakowego. Szukaliśmy dosyć nerwowo, bo pora była późna, a my mieliśmy w nogach podróż różnymi środkami transportu spod Przemyśla. Łaziliśmy po tej Komańczy, aż zrobiło się ciemno i zdecydowaliśmy rozstawiać namiot na pierwszym równym kawałku miejsca. Noc upłynęła spokojnie - nikt nie łaził nad głowami i przeszkadzał spać. Kiedy rano wyjrzeliśmy z namiotu, literalnie osłupieliśmy - nie wiadomo w jaki sposób wleźliśmy w nocy na zaplecze sklepu, a może knajpy w Komańczy i rozstawiliśmy się w samym środku dość sporego podręcznego zapasu wódki. Dookoła naszego namiotu stały wysokie sterty skrzynek z alkoholem, przeważnie wódką. Byliśmy wtedy jeszcze nieletni (po 17 lat), więc po dojrzałym namyśle postanowiliśmy stamtąd sp...ć, zanim ktoś spuści łomot za domniemane podkradanie alkoholu. Co się potem z tego obśmialiśmy, to było nasze, ale w pierwszej w chwili było raczej ''kak z tigrom w kłatkie - i smieszno, i straszno...'' :))
---
Edytowany: 2009-02-24 13:01:18
-------------------------------------------
Kuba
---
Edytowany: 2009-02-24 13:01:18
-------------------------------------------
Kuba