04-10-2011, 00:51
Szanowni forowicze, tak sobie czytam i oczy mam coraz bardziej okrągłe ze zdumienia.
Trochę perspektywy. Tradycyjnie ćwiekowane buty, w których będzie można wymienić podeszwę, cholewka z jednego kawałka, czy całościowa skórzana podszewka, to coraz rzadsze luksusy w tych ''markach z górnej półki'', które opiewacie. Są jak wszystkie klejone w Chinach, a w takim ''tradycyjnym'' wykonaniu kosztowałyby nierealistyczne sumy.
Możliwość indywidualnego skomponowania buta to już w ogóle bajka.
Przyznaję - łażę po górach dość intensywnie. Kilka kolejnych pokoleń moich Meindli kończyło życie odklejką podeszwy (i ''dzięki'' klejonemu montażowi oczywiście nie nadawało się do naprawy). Ewentualna membrana przestaje działać po roku.
IMHO macie nierealistyczne wymagania.
Jak - od jakichkolwiek butów - można wymagać, że 1) będą wystarczająco ciepłe, i 2) NIE będą obcierać nóg - w JEDNEJ parze cienkich coolmaxowych skarpet!?
Jak - po jakichkolwiek butach skórzanych- można się spodziewać, że nie trzeba będzie ich starannie ''rozchodzić'' przed puszczeniem się na dłuższą wędrówkę?
Jak można wymagać, żeby jakiekolwiek buty pasowały do WSZYSTKICH stóp? Mimo starannego próbowania zdarzyło mi się zbyt późne odkrycie, że nie dojdziemy do porozumienia, ale nie wpadłabym na pomysł, żeby o to winić producenta - po prostu niezgodność charakterów... ;)
Mam miejsce gdzie wiem, że ryzykuję otarcia, i po prostu zawsze zaklejam je profilaktycznie eukoplastem. Ale bez dwóch par (wełnianych) skarpet - jedne cienkie, gładkie i obcisłe a drugie grube zależnie od pogody - w każdych butach prędzej czy później obtarłabym sobie stopy do krwi.
Dość często łażę po Tatrach, gdzie chyba znam każdy kamień, ale mieszkam w Szwecji. Tu chodzę tygodniami z namiotem po górach bez ścieżek, sieci komórkowej ani niczego innego, coby przypominało cywilizację, i gdzie każdy spotkany człowiek to rewelacja. Teren to mieszanka granitowych skał, rumowisk, lodowców i bagnistej tundry. Przez strumienie przeprawiam się w bród, bo nie ma kładek. Gęste opady i temperatury poniżej zera w środku lata to normalka.
Używam tradycyjnych skandynawskich butów z wysoko ogumowaną stopą, wysoką cholewką i... JEDNA WARSTWA skóry - bez membrany ani podszewki. Tych samych zimą i latem. Zupełnie jak w wypadku ubrania (warstwy bluz/swetrów pod wiatrówką/anorakiem) reguluję ''ocieplenie'' wymienną filcową wkładką i skarpetami. ZAWSZE dwie pary, tylko wełniane. Cienkie + grube latem, dwie grube zimą. Buty odpowiednio pielęgnowane wytrzymują wędrówki po bagnie i w deszczu, ale gdyby już zdarzyła się wpadka typu potknięcie w strumieniu - to wylewam wodę z cholewki, zmieniam wkładkę i skarpety... i idę dalej (mokre skarpety wykręcam i wieszam na plecaku, albo - jeśli pada deszcz - pod spodniami. Pod koniec dnia są suche od ciepła mojego ciała).
Na Orlej Perci wolę jednak coś bardziej ''wspinaczkowego'', ale równie trwałego i bez magazynujących wodę membran i ''ociepleń''. Dlatego bardzo się cieszę, że jeszcze istnieje taka firma, która ręcznie i tradycyjnie produkuje ćwiekowane skórzane buty, które w dodatku mogę sobie skomponować, jak chcę.
PS Jeśli obtarłam bok buta na skale, to... pech. I marna technika chodzenia z mojej strony... ;)
-------------------------------------------
Joanna
Trochę perspektywy. Tradycyjnie ćwiekowane buty, w których będzie można wymienić podeszwę, cholewka z jednego kawałka, czy całościowa skórzana podszewka, to coraz rzadsze luksusy w tych ''markach z górnej półki'', które opiewacie. Są jak wszystkie klejone w Chinach, a w takim ''tradycyjnym'' wykonaniu kosztowałyby nierealistyczne sumy.
Możliwość indywidualnego skomponowania buta to już w ogóle bajka.
Przyznaję - łażę po górach dość intensywnie. Kilka kolejnych pokoleń moich Meindli kończyło życie odklejką podeszwy (i ''dzięki'' klejonemu montażowi oczywiście nie nadawało się do naprawy). Ewentualna membrana przestaje działać po roku.
IMHO macie nierealistyczne wymagania.
Jak - od jakichkolwiek butów - można wymagać, że 1) będą wystarczająco ciepłe, i 2) NIE będą obcierać nóg - w JEDNEJ parze cienkich coolmaxowych skarpet!?
Jak - po jakichkolwiek butach skórzanych- można się spodziewać, że nie trzeba będzie ich starannie ''rozchodzić'' przed puszczeniem się na dłuższą wędrówkę?
Jak można wymagać, żeby jakiekolwiek buty pasowały do WSZYSTKICH stóp? Mimo starannego próbowania zdarzyło mi się zbyt późne odkrycie, że nie dojdziemy do porozumienia, ale nie wpadłabym na pomysł, żeby o to winić producenta - po prostu niezgodność charakterów... ;)
Mam miejsce gdzie wiem, że ryzykuję otarcia, i po prostu zawsze zaklejam je profilaktycznie eukoplastem. Ale bez dwóch par (wełnianych) skarpet - jedne cienkie, gładkie i obcisłe a drugie grube zależnie od pogody - w każdych butach prędzej czy później obtarłabym sobie stopy do krwi.
Dość często łażę po Tatrach, gdzie chyba znam każdy kamień, ale mieszkam w Szwecji. Tu chodzę tygodniami z namiotem po górach bez ścieżek, sieci komórkowej ani niczego innego, coby przypominało cywilizację, i gdzie każdy spotkany człowiek to rewelacja. Teren to mieszanka granitowych skał, rumowisk, lodowców i bagnistej tundry. Przez strumienie przeprawiam się w bród, bo nie ma kładek. Gęste opady i temperatury poniżej zera w środku lata to normalka.
Używam tradycyjnych skandynawskich butów z wysoko ogumowaną stopą, wysoką cholewką i... JEDNA WARSTWA skóry - bez membrany ani podszewki. Tych samych zimą i latem. Zupełnie jak w wypadku ubrania (warstwy bluz/swetrów pod wiatrówką/anorakiem) reguluję ''ocieplenie'' wymienną filcową wkładką i skarpetami. ZAWSZE dwie pary, tylko wełniane. Cienkie + grube latem, dwie grube zimą. Buty odpowiednio pielęgnowane wytrzymują wędrówki po bagnie i w deszczu, ale gdyby już zdarzyła się wpadka typu potknięcie w strumieniu - to wylewam wodę z cholewki, zmieniam wkładkę i skarpety... i idę dalej (mokre skarpety wykręcam i wieszam na plecaku, albo - jeśli pada deszcz - pod spodniami. Pod koniec dnia są suche od ciepła mojego ciała).
Na Orlej Perci wolę jednak coś bardziej ''wspinaczkowego'', ale równie trwałego i bez magazynujących wodę membran i ''ociepleń''. Dlatego bardzo się cieszę, że jeszcze istnieje taka firma, która ręcznie i tradycyjnie produkuje ćwiekowane skórzane buty, które w dodatku mogę sobie skomponować, jak chcę.
PS Jeśli obtarłam bok buta na skale, to... pech. I marna technika chodzenia z mojej strony... ;)
-------------------------------------------
Joanna