11-10-2010, 23:28
Cóż, ja w swoich miękkich DG022 (w których podeszwa - Grizzly - jest miększa niż Grip) wchodziłem na Babią w zeszłym roku, gdzie u góry jest dość skaliście i raczej nie przypominam sobie większych problemów na dłuższą metę, a ja dość ciężki jestem. Oczywiście kamienie czułem, ale to nie było jakieś dokuczliwe.
Podejrzewam, że Ty jako kobieta (więc i sporo lżejsza), na nieco sztywniejszym Gripie też nie będziesz miała tak źle. :)
Inna sprawa, że gdy idę na miękkiej podeszwie, to staram się unikać stąpania po ostrych i wystających kamolcach. Będąc w zeszłym roku w Gorcach, schodząc ze Starych Wierchów do Obidowej nadziałem się na dłuższy fragment ścieżki usianej paskudnym kamolcami, których nie dało się ominąć, a były takiej wielkości, że było je dość czuć. Ale generalnie jeśli trasa nie prowadzi przez jakieś kamieniste, skaliste rejony, to biorę zawsze lżejsze miękkie buty. Na łagodne szlaki beskidzkie i ''ceperskie'' rejony Tatr (doliny), a także część Tatr zachodnich, czy też choćby okolice Giewontu, Kasprowego, Doliny Pięciu Stawów, Czerwonych Wierchów czy Ornaku, wybieram miękkie Hanzele. Nie ma tragedii, jeśli człowiek z premedytacją nie staje na co bardziej wystających kamieniach.
Jeśli mam chodzić po płaskich szlakach, lesie, lub tam gdzie jest dużo asfaltu, to tylko miękkie buty, inne nie wchodzą w rachubę nawet :P
Mój przyjaciel szedł ze mną w tym roku do Pięciu Stawów i na Orlą Perć w 003-kach na Baltrze i na standardowej podpodeszwie i nie narzekał na czucie kamieni. Macałem jego buty, były sztywniejsze niż moje DG022 (ja oczywiście szedłem wtedy w twardych G024, właśnie z myślą o wysokich tatrach je kupowałem).
Moja Anka dwa lata łazi w miękkich G07 i też się specjalnie nie uskarżała, chociaż jej brakuje nieco porównań, bo nigdy nie chodziła w sztywniejszych butach.
---
Edytowany: 2010-10-12 00:37:40
Podejrzewam, że Ty jako kobieta (więc i sporo lżejsza), na nieco sztywniejszym Gripie też nie będziesz miała tak źle. :)
Inna sprawa, że gdy idę na miękkiej podeszwie, to staram się unikać stąpania po ostrych i wystających kamolcach. Będąc w zeszłym roku w Gorcach, schodząc ze Starych Wierchów do Obidowej nadziałem się na dłuższy fragment ścieżki usianej paskudnym kamolcami, których nie dało się ominąć, a były takiej wielkości, że było je dość czuć. Ale generalnie jeśli trasa nie prowadzi przez jakieś kamieniste, skaliste rejony, to biorę zawsze lżejsze miękkie buty. Na łagodne szlaki beskidzkie i ''ceperskie'' rejony Tatr (doliny), a także część Tatr zachodnich, czy też choćby okolice Giewontu, Kasprowego, Doliny Pięciu Stawów, Czerwonych Wierchów czy Ornaku, wybieram miękkie Hanzele. Nie ma tragedii, jeśli człowiek z premedytacją nie staje na co bardziej wystających kamieniach.
Jeśli mam chodzić po płaskich szlakach, lesie, lub tam gdzie jest dużo asfaltu, to tylko miękkie buty, inne nie wchodzą w rachubę nawet :P
Mój przyjaciel szedł ze mną w tym roku do Pięciu Stawów i na Orlą Perć w 003-kach na Baltrze i na standardowej podpodeszwie i nie narzekał na czucie kamieni. Macałem jego buty, były sztywniejsze niż moje DG022 (ja oczywiście szedłem wtedy w twardych G024, właśnie z myślą o wysokich tatrach je kupowałem).
Moja Anka dwa lata łazi w miękkich G07 i też się specjalnie nie uskarżała, chociaż jej brakuje nieco porównań, bo nigdy nie chodziła w sztywniejszych butach.
---
Edytowany: 2010-10-12 00:37:40