02-02-2010, 02:22
Przebrnąłem przez ten piekielny wątek na przemian tarzając się ze śmiechu ze łzami w oczach no i troszkę kończąc kacem po przypomnieniu historii niedźwiadka z TPN.
No cóż, bliskiego spotkania z misiem nie miałem, ale parę razy wlazło mi się w różnych lasach na dziki. Kiedyś na wykopkach, dawno dawno temu penetrowaliśmy w środku jakiejś głuszy wojenne okopy, dość mocno zarośniete krzakami. Pamiętam doskonale do dziś, jak dosłownie z 8-10 m przede mną nagle krzak ożył i na pełnej pecie wypruł z niego jakiś mega kloc. Na szczęście nie w moją stronę, tylko na przeciora w las. Nie wiem jak wypadają biegowo inne sprintujące dziki, ale to był leśny taran. Pomysł ucieczki przed czymś takim to chyba możliwy jest na skuterku na asfalcie, a nie w lesie w krzaczorach. Człowiek się potknie, czy wysypie o pierwszą nierówność, a dzik leci jak torpeda nie patrząc w ogóle na nic. Nic się nie stało oczywiście, bo bidulek był bardziej przerażony od nas, ale szybkość i przede wszystkim impet tej ucieczki zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Z takim czymś nawet opcja ''jeża'' czy noszenia ze sobą stalowej balii nie pomoże hehe ;D
Generalnie z dzikami ile razy się nie spotykałem, to obie strony raczej były zwykle zainteresowane jak najszybszym zerwaniem kontaktu. No i wyjątkowo ten raz gdy podeszliśmy za blisko (nie mając pojęcia o nim) i musiał zaszarżować, ale nie w nas tylko w pola.
No cóż, bliskiego spotkania z misiem nie miałem, ale parę razy wlazło mi się w różnych lasach na dziki. Kiedyś na wykopkach, dawno dawno temu penetrowaliśmy w środku jakiejś głuszy wojenne okopy, dość mocno zarośniete krzakami. Pamiętam doskonale do dziś, jak dosłownie z 8-10 m przede mną nagle krzak ożył i na pełnej pecie wypruł z niego jakiś mega kloc. Na szczęście nie w moją stronę, tylko na przeciora w las. Nie wiem jak wypadają biegowo inne sprintujące dziki, ale to był leśny taran. Pomysł ucieczki przed czymś takim to chyba możliwy jest na skuterku na asfalcie, a nie w lesie w krzaczorach. Człowiek się potknie, czy wysypie o pierwszą nierówność, a dzik leci jak torpeda nie patrząc w ogóle na nic. Nic się nie stało oczywiście, bo bidulek był bardziej przerażony od nas, ale szybkość i przede wszystkim impet tej ucieczki zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Z takim czymś nawet opcja ''jeża'' czy noszenia ze sobą stalowej balii nie pomoże hehe ;D
Generalnie z dzikami ile razy się nie spotykałem, to obie strony raczej były zwykle zainteresowane jak najszybszym zerwaniem kontaktu. No i wyjątkowo ten raz gdy podeszliśmy za blisko (nie mając pojęcia o nim) i musiał zaszarżować, ale nie w nas tylko w pola.