29-05-2007, 06:26
szczerze mówiąc, cały ten temat w moim odczuciu ma charakter pobożnych życzeń. Nie wiem ile osób naprawde stanęło oko w oko z dzikim zwierzakiem. Mnie nasuwa się jeden logiczny wniosek- widzę coś dużego, włochatego, mruczącego to UCIEKAM. Jakiś czas temu w TV dyrektor TPN mówił, że niedźwiedzie mają to do siebie, że nie pokazują w żaden sposób chęci ataku. Dlatego zbliżenie się na mniej niż 50 metrów jest skrajnie niebezpieczne. Żadne odstraszacze, gazy pieprzowe, dezodoranty ani tego typu bajery nie zdadzą egzaminu. Zanim zdąrzy się go użyć misiek pozbawi nas urządzenia razem z ręką.
W tamtym roku podczas nocnej wycieczki w Biesach w środku lasu coś zaczęło ruszać sie w krzakach. Pamiętam tylko, że jedyny logiczny wniosek jaki nasunał nam się na myśl to głośne rozmawianie, klaskanie i świecenie czołówkami po krzakach.
W takich sytuacjach nie ma czasu na wymyślne sztuczki, trzeba działać logicznie i szybko. Przede wszystkim spieprzać z miejsca zagrożenia najszybciej jak się da.
W tamtym roku podczas nocnej wycieczki w Biesach w środku lasu coś zaczęło ruszać sie w krzakach. Pamiętam tylko, że jedyny logiczny wniosek jaki nasunał nam się na myśl to głośne rozmawianie, klaskanie i świecenie czołówkami po krzakach.
W takich sytuacjach nie ma czasu na wymyślne sztuczki, trzeba działać logicznie i szybko. Przede wszystkim spieprzać z miejsca zagrożenia najszybciej jak się da.