08-11-2006, 13:48
Leśny Dziadku...
Moja dzielna koleżanka małżonka 3 lata temu ''zaatakowała'' stado dzików:))) Jechaliśmy na rowerach na granicy Sopotu i Gdyni a na ścieżce rowerowej stało stado dzików(ok 6-7 sztuk) a moja luba dziarsko pedałuje w ich kierunku!! Nie wytrzymałem cisnienia i zacząlem sie drzeć, a ona spokojnie środkiem, pomiędzy ''świnkami''...Jak już nieco ochłonąłem i dogoniłem ją (rzecz jasna okręzną drogą;) - spojrzała na mnie i z rozbrajającą szczerościa przyznała, że nic nie zauważyła, gdyz się zamyśliła...Faktem jest, że żaden jej nie zaatakował:)
Moja dzielna koleżanka małżonka 3 lata temu ''zaatakowała'' stado dzików:))) Jechaliśmy na rowerach na granicy Sopotu i Gdyni a na ścieżce rowerowej stało stado dzików(ok 6-7 sztuk) a moja luba dziarsko pedałuje w ich kierunku!! Nie wytrzymałem cisnienia i zacząlem sie drzeć, a ona spokojnie środkiem, pomiędzy ''świnkami''...Jak już nieco ochłonąłem i dogoniłem ją (rzecz jasna okręzną drogą;) - spojrzała na mnie i z rozbrajającą szczerościa przyznała, że nic nie zauważyła, gdyz się zamyśliła...Faktem jest, że żaden jej nie zaatakował:)