09-08-2011, 09:16
No i następują zmiany w sprzedaży na odległość.
W skrócie:
Przy zwrocie towaru, sklep musi zwrócić także za wysyłkę do klienta. Klient płaci tylko za wysyłkę do sprzedawcy.
Osobną sprawą pozostaje to, że większość sprzedawców cwaniaczków i tak postąpi zgodnie z zasadą płaszcza - Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi.
http://biznes.onet.pl/e-sklepy-rewolucja...news-detal
Ponieważ na Onecie pewnie link kiedyś zniknie, to wklejam całość:
E-sklepy: rewolucja
Gdy klient rezygnuje z zakupów w Internecie, sklep musi mu zwrócić opłatę za dostarczenie towaru. O sprawie pisze ''Rzeczpospolita''.
Dziennik przypomina, że większość zakupów ze sklepu internetowego można zwrócić w ciągu dziesięciu dni. Wolno się po prostu rozmyślić i nawet nie trzeba podawać sklepowi przyczyny rezygnacji. W takich sytuacjach e-sprzedawcy oddają klientom jedynie to, co zapłacili za towar. Konsument jest więc obciążany kosztami transportu w obydwie strony.
''Rzeczpospolita'' pisze, że takie podejście to błąd, bo klient powinien płacić mniej. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał ostatnio dwie precedensowe decyzje. Stanowią one, że sprzedawca musi oddać kupującemu nie tylko cenę towaru, ale także kwotę wydaną na jego dostarczenie do nabywcy. Korzystając z prawa do zwrotu klient płaci więc jedynie za jego odesłanie do sklepu.
Przedstawiciele sprzedawców mówią, że taka interpretacja jest dla nich wyjątkowo niekorzystna. Najbardziej może to uderzyć w sklepy sprzedające odzież i obuwie, gdyż te artykuły są najczęściej odsyłane z powodu niepasującego rozmiaru. Z kolei sprzęt RTV i AGD, chociaż zwracany dużo rzadziej, wiąże się z nieporównywalnie większymi kosztami transportu.
Sprzedawcy nie mają jednak wyjścia. W razie oddania sprawy do sądu jest prawie pewne, że przegrają, a koszty procesu będą wielokrotnie przewyższać kwoty, które musieliby oddać klientom.
Więcej w ''Rzeczpospolitej''.
W skrócie:
Przy zwrocie towaru, sklep musi zwrócić także za wysyłkę do klienta. Klient płaci tylko za wysyłkę do sprzedawcy.
Osobną sprawą pozostaje to, że większość sprzedawców cwaniaczków i tak postąpi zgodnie z zasadą płaszcza - Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi.
http://biznes.onet.pl/e-sklepy-rewolucja...news-detal
Ponieważ na Onecie pewnie link kiedyś zniknie, to wklejam całość:
E-sklepy: rewolucja
Gdy klient rezygnuje z zakupów w Internecie, sklep musi mu zwrócić opłatę za dostarczenie towaru. O sprawie pisze ''Rzeczpospolita''.
Dziennik przypomina, że większość zakupów ze sklepu internetowego można zwrócić w ciągu dziesięciu dni. Wolno się po prostu rozmyślić i nawet nie trzeba podawać sklepowi przyczyny rezygnacji. W takich sytuacjach e-sprzedawcy oddają klientom jedynie to, co zapłacili za towar. Konsument jest więc obciążany kosztami transportu w obydwie strony.
''Rzeczpospolita'' pisze, że takie podejście to błąd, bo klient powinien płacić mniej. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał ostatnio dwie precedensowe decyzje. Stanowią one, że sprzedawca musi oddać kupującemu nie tylko cenę towaru, ale także kwotę wydaną na jego dostarczenie do nabywcy. Korzystając z prawa do zwrotu klient płaci więc jedynie za jego odesłanie do sklepu.
Przedstawiciele sprzedawców mówią, że taka interpretacja jest dla nich wyjątkowo niekorzystna. Najbardziej może to uderzyć w sklepy sprzedające odzież i obuwie, gdyż te artykuły są najczęściej odsyłane z powodu niepasującego rozmiaru. Z kolei sprzęt RTV i AGD, chociaż zwracany dużo rzadziej, wiąże się z nieporównywalnie większymi kosztami transportu.
Sprzedawcy nie mają jednak wyjścia. W razie oddania sprawy do sądu jest prawie pewne, że przegrają, a koszty procesu będą wielokrotnie przewyższać kwoty, które musieliby oddać klientom.
Więcej w ''Rzeczpospolitej''.