23-02-2006, 07:11
Na narty biegowe spodnie membranowe to wyrzucanie kasy. Ja mam jakąś tam podróbę M65 oraz zwykłe bawełniane kalesony. Ani się w tym nie pocę, ani nie jest mi zimno. Jak jest głębszy śnieg to zakładam ochraniacze na buty (prawie do kolan), które sam zrobiłem ze starej ortalionowej kurtki i to również działa.
Cena tego rozwiązania to 100zł. Jak mi ktoś pokaże dobre membranowe spodnie za tyle to i tak nie kupię, bo membrana żyje 2-3 lata, a mój strój pociągnie znacznie dłużej. Zresztą osobiście jestem bardzo sceptyczny co do membran, a szczególnie do takiego wysiłku jak bieganie na nartach.
Dżins do jakiejkolwiek turystyki to duży błąd. Zawsze ciągnie wilgoć i sztywnieje. Nie mówiąc o tym, że jest ciężki i krępuje ruchy.
Na górę noszę sweter z owczej wełny plus stara kangurzyca. Również nie marznę, ani się nie pocę. Do plecaka chowam kurtkę do założenia po skończeniu biegania, aby nie zmarznąć.
Ostanio spędziłem 10 dni na Słowacji w takim zestawieniu i naprawdę zmartwiony byłem tylko kiedy zaczął padać śnieg z deszczem. Suchy i nawet mokry śnieg wystarczyło strzepywać z kagurzycy.
Cena tego rozwiązania to 100zł. Jak mi ktoś pokaże dobre membranowe spodnie za tyle to i tak nie kupię, bo membrana żyje 2-3 lata, a mój strój pociągnie znacznie dłużej. Zresztą osobiście jestem bardzo sceptyczny co do membran, a szczególnie do takiego wysiłku jak bieganie na nartach.
Dżins do jakiejkolwiek turystyki to duży błąd. Zawsze ciągnie wilgoć i sztywnieje. Nie mówiąc o tym, że jest ciężki i krępuje ruchy.
Na górę noszę sweter z owczej wełny plus stara kangurzyca. Również nie marznę, ani się nie pocę. Do plecaka chowam kurtkę do założenia po skończeniu biegania, aby nie zmarznąć.
Ostanio spędziłem 10 dni na Słowacji w takim zestawieniu i naprawdę zmartwiony byłem tylko kiedy zaczął padać śnieg z deszczem. Suchy i nawet mokry śnieg wystarczyło strzepywać z kagurzycy.