22-01-2006, 22:47
dzieki soltys za ten post, sam od dawna mialem chec cos podobnego napisac, ale ten brak czasu...
wlasciwie trudno dodac cos jeszcze, wyczerpales temat, natomiast to, co ja sam moglbym jeszcze dodac bardziej juz dotyczy ludzi z branzy (czyt. sprzedawcow i bylych sprzedawcow).
moge dorzucic kilka swoistych historyjek z zycia sprzedawcow.
po pierwsze klient = swistak (nazwa robocza nie posiadajaca wydzwieku pejoratywnego, przyjeta, z tego co wiem jedynie w moim sklepie).
i teraz, szanowni forumowicze - walczcie o to, aby nie uzyskac miana swistaka wypowiadanego tonem negatywnym. jak to zrobic?
szanujcie sprzedawcow, gdyz, jak napisal soltys - sprzedawca tez czlowiek. ma dni lepsze, gorsze a i place takie sobie (kto mialby ochote wysilac sie nadto, wiedzac ze i tak zarobi niewiele?). to nie wy musicie sie usmiechac iles tam godzin dziennie do klientow. to nie wy musicie spedzac godzine z klientem, ktory po raz n-ty przychodzi do sklepu przymierzyc upatrzone buty. to nie wy musicie odpowiadac, dlaczego w bucie lewym jest mu wygodniej niz w prawym, a dlaczego z kolei but prawy ma jakby mniej dokladnie przyklejony rant (rzecz rozgrywa sie o mikroskopijna niedokladnosc).
klient nie musi obslugiwac kilku sprzedawcow naraz, sprzedawca tak. wiec jesli ow osobnik biega jak motorek - nie obrazajcie sie, nie rzucajcie ostentacyjnie towarem na polki bo sprzedawca akurqt poswieca uwage komus innemu.
do obowiazkow sprzedawcy nalezy wyjatkowa cierpliwosc gdy 5 minut przd zamknieciem wchodzi klient, ktory zamienia sie w ''gondoliera'' i krazac od gondoli do gondoli obmacuje, wacha, analizuje kazda sztuke towaru wywieszonego na sklepie tylko po to aby wyjsc pol godziny po ''teoretycznym'' sklepu zamknieciu nic nie kupujac. i zrobil to tylko dlatego, ze akurat ma wolny wieczor, i sam nie wie, co poczac z czasem wolnym.
miejcie swiadomosc tego, ze sprzedawcow rzadko dobiera sie ''jakosciowo'' (wyjatkiem jest tu pewien sklep ktorego nazwy nie pomne aby uniknac reklamy konkurencji ;), lecz na sztuke, aby zgadzal sie stan osobowy. kto lepiej posiadl sztuke marketingu, sprzedawania siebie i towaru - ten wygywa w konkursie o przetrwanie na rynku pracy.
rownie irytujacy bywa przypadek klientow, ktorzy pod sklepem zjawiaja sie wczesniej niz obsluga i z trudem przyjmuja do wiadomosci, ze sklep otwiera sie za minut 20...
ps. kol soltys - widuje Cie czasem w sklepie, w ktorym pracuje ale zauwazylem, ze jako klient dajesz sobie dzielnie rade, wiec nie naprzykrzam sie, mimo to zapraszam do sprzetowych pogaduszek na poziom -1 ;)
wlasciwie trudno dodac cos jeszcze, wyczerpales temat, natomiast to, co ja sam moglbym jeszcze dodac bardziej juz dotyczy ludzi z branzy (czyt. sprzedawcow i bylych sprzedawcow).
moge dorzucic kilka swoistych historyjek z zycia sprzedawcow.
po pierwsze klient = swistak (nazwa robocza nie posiadajaca wydzwieku pejoratywnego, przyjeta, z tego co wiem jedynie w moim sklepie).
i teraz, szanowni forumowicze - walczcie o to, aby nie uzyskac miana swistaka wypowiadanego tonem negatywnym. jak to zrobic?
szanujcie sprzedawcow, gdyz, jak napisal soltys - sprzedawca tez czlowiek. ma dni lepsze, gorsze a i place takie sobie (kto mialby ochote wysilac sie nadto, wiedzac ze i tak zarobi niewiele?). to nie wy musicie sie usmiechac iles tam godzin dziennie do klientow. to nie wy musicie spedzac godzine z klientem, ktory po raz n-ty przychodzi do sklepu przymierzyc upatrzone buty. to nie wy musicie odpowiadac, dlaczego w bucie lewym jest mu wygodniej niz w prawym, a dlaczego z kolei but prawy ma jakby mniej dokladnie przyklejony rant (rzecz rozgrywa sie o mikroskopijna niedokladnosc).
klient nie musi obslugiwac kilku sprzedawcow naraz, sprzedawca tak. wiec jesli ow osobnik biega jak motorek - nie obrazajcie sie, nie rzucajcie ostentacyjnie towarem na polki bo sprzedawca akurqt poswieca uwage komus innemu.
do obowiazkow sprzedawcy nalezy wyjatkowa cierpliwosc gdy 5 minut przd zamknieciem wchodzi klient, ktory zamienia sie w ''gondoliera'' i krazac od gondoli do gondoli obmacuje, wacha, analizuje kazda sztuke towaru wywieszonego na sklepie tylko po to aby wyjsc pol godziny po ''teoretycznym'' sklepu zamknieciu nic nie kupujac. i zrobil to tylko dlatego, ze akurat ma wolny wieczor, i sam nie wie, co poczac z czasem wolnym.
miejcie swiadomosc tego, ze sprzedawcow rzadko dobiera sie ''jakosciowo'' (wyjatkiem jest tu pewien sklep ktorego nazwy nie pomne aby uniknac reklamy konkurencji ;), lecz na sztuke, aby zgadzal sie stan osobowy. kto lepiej posiadl sztuke marketingu, sprzedawania siebie i towaru - ten wygywa w konkursie o przetrwanie na rynku pracy.
rownie irytujacy bywa przypadek klientow, ktorzy pod sklepem zjawiaja sie wczesniej niz obsluga i z trudem przyjmuja do wiadomosci, ze sklep otwiera sie za minut 20...
ps. kol soltys - widuje Cie czasem w sklepie, w ktorym pracuje ale zauwazylem, ze jako klient dajesz sobie dzielnie rade, wiec nie naprzykrzam sie, mimo to zapraszam do sprzetowych pogaduszek na poziom -1 ;)