27-03-2019, 08:26
''To może coś z zupełnie innej beczki'':
Podczas ostatniego wypadu zimą z Pimem zauważyłem pewną zależność w kwestii jedzenia w terenie.
Poranny posiłek obaj z kolegą mieliśmy podobny. była to owsianka różniąca się jedynie rodzajem suszonych owoców. Wydawałoby się, że śniadanie solidne, które powinno dawać kopa na start i na dłuższy czas w trasie.
Jednak głód łapał mnie dość szybko i nie byłem wstanie go pokonać szturmżarciem. może to nie precyzyjne określenie, głód jako taki nie był problemem ale raczej spadek mocy. Wafelki czekolada i inne łakocie nie były wstanie wyciągnąć mnie z tego kryzysu. Dopiero obiad w schronisku stawiał mnie na nogi i to w nieprawdopodobny sposób. Podczas trasy Obidza Przechyba Obidza w pierwszą ze stron było kiepsko a podczas powrotu czułem się jak młody bóg. A wydawałoby się, że to druga część dnia powinna być gorsza. Jednak dobry posiłek oparty na różnych składnikach od białka, przez tłuszcze do cukrów radykalnie zmieniał zapas energetyczny na trasie.
Te doświadczenia obecnie skłaniają mnie do weryfikacji mojego sposobu żywienia w trakcie marszu zwłaszcza zimą. Wniosek bowiem jest taki, że słodyczami nie jestem wstanie zapewnić sobie odpowiednich dostaw energii podczas długiego wysiłku.
-------------------------------------------
http://dasieda.blogspot.com/
Podczas ostatniego wypadu zimą z Pimem zauważyłem pewną zależność w kwestii jedzenia w terenie.
Poranny posiłek obaj z kolegą mieliśmy podobny. była to owsianka różniąca się jedynie rodzajem suszonych owoców. Wydawałoby się, że śniadanie solidne, które powinno dawać kopa na start i na dłuższy czas w trasie.
Jednak głód łapał mnie dość szybko i nie byłem wstanie go pokonać szturmżarciem. może to nie precyzyjne określenie, głód jako taki nie był problemem ale raczej spadek mocy. Wafelki czekolada i inne łakocie nie były wstanie wyciągnąć mnie z tego kryzysu. Dopiero obiad w schronisku stawiał mnie na nogi i to w nieprawdopodobny sposób. Podczas trasy Obidza Przechyba Obidza w pierwszą ze stron było kiepsko a podczas powrotu czułem się jak młody bóg. A wydawałoby się, że to druga część dnia powinna być gorsza. Jednak dobry posiłek oparty na różnych składnikach od białka, przez tłuszcze do cukrów radykalnie zmieniał zapas energetyczny na trasie.
Te doświadczenia obecnie skłaniają mnie do weryfikacji mojego sposobu żywienia w trakcie marszu zwłaszcza zimą. Wniosek bowiem jest taki, że słodyczami nie jestem wstanie zapewnić sobie odpowiednich dostaw energii podczas długiego wysiłku.
-------------------------------------------
http://dasieda.blogspot.com/