04-02-2017, 22:43
Tak jak pisalem na poczatku to mój pierwszy wyjazd zima w gory, dopiero poznaje jak moj organizm bedzie reagowal w takich warunkach, dobor ubran, sprzetu. Moje jedyne doświadczenie miało miejsce pod koniec września w Tatrach gdy jednego dnia nastąpił nagły opad śniegu, temp na pewno na minusie, ostre jak szpilki drobinki, sniegu klujace w twarz i wtedy czułem się komfortowo w koszulce termoaktywnej, bluza strech i wiatrowka, spodnie zwykle nawet nie softshell ale w ręce było mi juz zimno w samych strech. Ogólnie od czasu wojska i wymarzniecia tam moje odczucie zimna diametralnie wzrosło, zwlaszcza w ręce. Na carynska podchodzilem w koszulce termo i bluzie strech i rękawiczkach strech i w tym było mi momentami za ciepło, wszystko zmieniło się na grani, tam był duży wiatr i cale moje ubranie pokrywało się woda, plecak również a on chyba się nie spocil :p możliwe ze była taka mżawka której w tym wietrze nie dostrzegalne lub z tej mgły pokrywała mnie ta wilgoć, przyznam ze się nie znam, fakt jest taki ze cały byłem pokryty woda. Na poczatku zalozylem wiatrowke i rękawice polarowe ale jak zaczęło robić mi się zimno od tego wiatru i wilgoci, zalozylem kurtkę i rękawice membranowe. Możecie wierzyć lub nie ale nie było mi gorąco a wręcz miałem ochotę jeszcze cos zalozyc na górę. W mieście jak jest minus 5 to jest mi cieplej w porównaniu jak jest plus 3 i jest wilgotne powietrze. Widocznie ten typ tak ma. Rękawicami membranowymi nie grzebalem w sniegu , nie przewrocilem się, one były mokre na wylot z dwóch stron. A nawet gdybym dotknął nimi śniegu to jaki sens ma membrana skoro zaraz przemokna. Możliwe ze od ściskania kijków tak się stało, nie wiem dlatego pytam czy to normalne.