01-09-2006, 14:23
Mój pierwszy zimowy wyjazd w góry to były właśnie Bieszczady. Wpadliśmy z moją dziewczyną na pomysł, żeby BEZ RAKIET podejść z Ustrzyków na... zapomniałem, która to Połonina - czy wetlińska, czy caryńska ;-). W każdym razie w stronę Smereka. Zamiar był taki, że się prześpimy w namiocie gdzieś na górze (z letniej wycieczki pamiętałem taką miłą przełęcz), a następnego dnia dokończymy dzieła schodząc do Brzegów Górnych czyv tam dolnych (nie pamiętam). Ale ponieważ śnieg był po pachy, to podejście robiliśmy od godziny 9 rano do około 14 ;-). A potem jak się okazało, że się zaraz zrobi ciemno (a połoniny jeszcze nie widać), doszliśmy do wniosku, że wracamy do Ustrzyk. I na tym skończyła się przygoda, bo wyjazd miał być weekendowy. Morał: bez rakiet w Bieszczady nie polecam ;-)