29-09-2014, 11:35
O, dobrze rozumiem, że byłeś w tej grupce, która zrezygnowała? Trzeba było się przedstawić ;)
No to może mały apel do forumowiczów: zagadujmy się jeśli widzimy kogoś z logo NGT, miło znać ludzi nie tylko wirtualnie ;)
Odpowiadając na Twoje pytanie:
Było sporo śniegu, dużo więcej niż się spodziewaliśmy, czasami trzeba było wykopywać łańcuchy spod niego. Ale gorszy był deszcz. O ile kiedy wchodziłam po łańcuchach nie zwracałam na niego uwagi, bo koncentrowałam się na tym żeby wejść (mam lęk wysokości), o tyle później, przy zejściu i na trasie do Zbójnickiej Chaty był bardzo uciążliwy. Śniegu było dużo zwłaszcza za przełęczą, momentami zapadaliśmy się po kolana. To plus deszcz sprawiło, że byłam kompletnie przemoczona i zmarznięta (temperatura oscylowała w granicach +2+7 st. C, w zależności od miejsca). Momentami wiał dość silny wiatr. Dodatkowo przy zejściu zabłądziliśmy, bo nie było widać szlaku na zasypanych śniegiem kamieniami. Zeszliśmy nie do tej doliny, co trzeba... Przyznam, że w pewnym momencie miałam już kryzys. Ale jak przebrałam się w suche rzeczy w schronisku i trzymałam w ręce kubek gorącego kakao, to byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie ;) Stamtąd wracaliśmy jeszcze do Chaty Zamkovskeho (skąd wyruszaliśmy rano).
Chłopacy, którzy do nas dołączyli przed przełęczą mieli iść dalej, ale stwierdzili, że pogoda jest tak beznadziejna, że zostają w Zbójnickiej Chacie.
W pewnych momentach bezpieczniej byłoby z rakami, ale spokojnie poradziliśmy sobie bez nich.
Za to niedziela wynagrodziła nam wszystko, w pięknym słońcu weszliśmy na Sławkowski :)
No to może mały apel do forumowiczów: zagadujmy się jeśli widzimy kogoś z logo NGT, miło znać ludzi nie tylko wirtualnie ;)
Odpowiadając na Twoje pytanie:
Było sporo śniegu, dużo więcej niż się spodziewaliśmy, czasami trzeba było wykopywać łańcuchy spod niego. Ale gorszy był deszcz. O ile kiedy wchodziłam po łańcuchach nie zwracałam na niego uwagi, bo koncentrowałam się na tym żeby wejść (mam lęk wysokości), o tyle później, przy zejściu i na trasie do Zbójnickiej Chaty był bardzo uciążliwy. Śniegu było dużo zwłaszcza za przełęczą, momentami zapadaliśmy się po kolana. To plus deszcz sprawiło, że byłam kompletnie przemoczona i zmarznięta (temperatura oscylowała w granicach +2+7 st. C, w zależności od miejsca). Momentami wiał dość silny wiatr. Dodatkowo przy zejściu zabłądziliśmy, bo nie było widać szlaku na zasypanych śniegiem kamieniami. Zeszliśmy nie do tej doliny, co trzeba... Przyznam, że w pewnym momencie miałam już kryzys. Ale jak przebrałam się w suche rzeczy w schronisku i trzymałam w ręce kubek gorącego kakao, to byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie ;) Stamtąd wracaliśmy jeszcze do Chaty Zamkovskeho (skąd wyruszaliśmy rano).
Chłopacy, którzy do nas dołączyli przed przełęczą mieli iść dalej, ale stwierdzili, że pogoda jest tak beznadziejna, że zostają w Zbójnickiej Chacie.
W pewnych momentach bezpieczniej byłoby z rakami, ale spokojnie poradziliśmy sobie bez nich.
Za to niedziela wynagrodziła nam wszystko, w pięknym słońcu weszliśmy na Sławkowski :)