To forum wykorzystuje pliki cookie
To forum wykorzystuje pliki cookie do przechowywania danych logowania, danych o Twojej ostatniej wizycie, pliki cookie na tym forum śledzą również tematy, które przeczytałeś. Korzystanie z forum oznacza akceptajcę ustawień plików cookie. Możesz zmienić ustawienia plików cookie w dowolnym momencie w swojej przeglądarce.


[Recenzja] Bivy bag, wersja luksusowa
#1
Długo poszukiwałem czegoś, co pozwoliłoby się przespać w drodze w trakcie kilkudniowej pieszej wędrówki latem i zimą. Po jakimś czasie wykrystalizowała się koncepcja kupna bivy baga, a z czasem takowy się pojawił: pochodzący z holenderskiego demobilu, całkowicie zamykany i wyposażony w szczątkowy szkielet: wygiętą w pałąk aluminiową rurkę nad głową, mający rozpinany otwór wentylacyjny z siatką przeciwko owadom. Miał kilka bezspornych zalet, nie przemókł nawet w ulewie i chronił przed insektami, ale i dwie istotne wady. Pierwsza to masa i wielkość – ważył półtora kilograma, a gdy trzeba było wepchnąć do plecaka zimowy śpiwór i przytroczyć rakiety, także jego rozmiar stawał się problemem. Druga to mały otwór wentylacyjny; kiedy worek był zapięty, było w nim dość duszno i nawet przy dobrej pogodzie (o deszczu nie wspominam) niewiele było widać z otoczenia. Postanowiłem więc zafundować sobie coś o lepszym designie i z lżejszego materiału.


Co do materiału, to udało mi się za oceanem wyszperać Gore-tex Paclite w mało rzucającym się w oczy, szarozielonym kolorze (Foliage Green). W tym samym sklepie internetowym Outdoor Wilderness kupiłem czarny powlekany (wodoodporny, nieoddychający) nylon, bryzgoszczelną taśmę suwakową ‘8’ wraz z suwakami, a także taśmę do uszczelniania szwów w membranach dwuwarstwowych. Nie pamiętam skąd pochodziła czarna, poliamidowa moskitiera – może stamtąd, a może z niemieckiego Extremtextil.

Design: kształt worka zasadniczo skopiowałem z holenderskiego wzoru. Jest trumienkowaty, z odciągami na rogach oraz po bokach na wysokości rurki-szkieletu, z suwakami w kształcie litery „L” – jednym z boku i drugim równoległym do pałąka, na wysokości szyi. Przeniosłem tylko boczny zamek z prawej na lewą stronę, by jego kierunek zgadzał się z moimi przyzwyczajeniami i z używanymi przeze mnie śpiworami. Zostawiłem też kolejny dobry patent „Holendra”: przyszyte od spodu pasy tkaniny utrzymujące na miejscu karimatę. W odróżnieniu od oryginału zostawiłem tylko skośne uchwyty obejmujące jej górne rogi oraz środkowy, pozbywając się dolnego. Nie tylko wkłada się ją teraz wygodniej, ale całość, przy zamocowaniu szpilkami tylko czterech górnych odciągów daje trochę swobody ruchu nogom. Dolna powłoka i wzmocnienia są z nylonu, góra z paclite’u. Zasadniczej zmianie uległa góra nad głową. Zamiast goretexu i niewielkiego, zamykanego otworu zakrytego siatką na wysokości twarzy koło zamka wejściowego, uszyłem ją z moskitiery, dla trwałości i stabilizacji wzmocnionej pasami nylonowej tkaniny. Nad siatką jest paclite’owy daszek, którą można ściągnąć, całkowicie odsłaniając głowę – ma się wówczas niebo nad głową i niemal nieograniczony widok – albo przykryć, by nie padało, w razie potrzeby przypinając go do zasadniczej powłoki rzepami. Daszek jest nawleczony na krzyżujące się linki (wzdłuż jego długości oraz i prostopadłą, równoległą do rurki szkieletu), więc można także podnieść jedynie lewy róg, jako-tako zabezpieczając przed deszczem, ale zostawiając trochę dostępu dla świeżego powietrza.
Moją obawę budziła stabilność górnej części. „Holender” był z mocnej, trójwarstwowej tkaniny membranowej, rurkę szczątkowego szkieletu wpuszczano w tunel uszyty z membrany, przyszyty równolegle do poprzecznego suwaka, a całość stabilizowały odciągi (zimą spałem bez tego wszystkiego, z otwartą górą). Moskitiera, nawet wzmocniona pasami nylonu, jest bardziej wiotka, poza tym powstaje problem stabilnego zamocowania ruchomego daszka. W praktyce okazało się, że górna część bivy baga się rzeczywiście chwieje, więc po pierwszym użyciu doszyłem dodatkowy uchwyt – pętelkę przewlekaną przez kołek. W razie potrzeby pozwala ona zamocować paclite’owy daszek do tunelu, przez który przechodzi pałąk. Na szczęście jedynym zadaniem szkieletu jest zapewnianie przestrzeni nad głową i jego wiotkość nie jest aż takim problemem.
A efekt? choć zasadniczo bivy przeznaczony był na krótkie wypady w dobrą pogodę, już za pierwszym razem złapała mnie w nim ulewa. Choć nie przemókł, ujawniła się uciążliwa wada: na paclite’cie następuje kondensacja pary wodnej, wskutek tego po deszczu czy rosie jest wilgotny od środka. Z trójwarstwowym „Holendrem” nie było tego problemu. Wody nie jest dużo i jeśli można się potem wysuszyć, nie ma sprawy, ale nie tak przecież miało być… Dziś pewnie zdecydowałbym się na górę z trójwarstwowej membrany, ale nie łatwo dostać tkaninę o pożądanych parametrach. Nylon, paclite i moskitiera są cienkie i delikatne, więc trzeba się z workiem obchodzić jak z jajkiem, ale to było „wliczone w koszt” już przy projektowaniu. Zyskiem jest minimalny rozmiar oraz masa – całość po złożeniu, wraz ze szkieletem, szpilkami (używam zwykle tylko czterech górnych) i pokrowcami niecałe pół kilograma! Poza tym produkt zasadniczo spełnia oczekiwania: choć śpiąc w zamknietym bivy trudno mówić o komforcie, jego konstrukcja pozwala przy dobrej pogodzie widzieć, co się dzieje dookoła i nie utrudnia dostępu świeżego powietrza, skutecznie chroni przed owadami, chroni przed rosą, a w razie potrzeby i przed deszczem.

Do baga uszyłem, w podobny sposób – góra paclite, dół nylon, wodoszczelny suwak – także worek na buty. Nie mam problemu, co z nimi zrobić nocą i pozostają zawsze suche. Poza tym, że okazał się trochę ciasny, bo używałem wtedy trochę krótszych niż teraz butów górskich Bundeswehry, był to strzał w dziesiątkę.


[Obrazek: P1060498.JPG] [Obrazek: P1060501.JPG]



 [Obrazek: P1060507.JPG] [Obrazek: P1060510.JPG]




[Obrazek: Bivy.jpg]
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Bivy bag, wersja luksusowa - przez jk_44 - 09-06-2020, 10:14
RE: Bivy bag, wersja luksusowa - przez Jaga - 09-06-2020, 10:25
RE: Bivy bag, wersja luksusowa - przez jk_44 - 09-06-2020, 10:41

Skocz do: