03-02-2006, 20:58
Ja też poproszę o fotki: barty8@o2.pl
A tak do tematu to tez jestem swierzo po swoim pierwszym razie zimą w Tatrach. Wcześniej chodziłem sporo po Beskidach, wiem co to znaczy brnięcie w sniegu po pas. Sporo przed wyjazdem czytałem, gdzie co i jak, ale doświadczenia ze sprzętem nie miałem. Tak więc pierwszego dnia Grześ i nocleg pod Rakoniem. Drugi dzień - wejscie na Rokoń i odwrót, rozsądek wziął górę, snieg był zmrozony, i bez raków było zbyt niebezpiecznie. Zeszlismy wiec do Zakopanego, pozyczylismy raki i kije i na Czerwone, na Ciemniak. Nocleg pod Piecem. Trzeci dzień zrobilismy Czerwone Wierchy, ale tez nie bylo to zbyt mądre bo do Małączniaka widoczność była zerowa, często nie było widać gdzie jest ziemia, a gdzie niebo, a nawisy były całkiem spore. No ale później chmury przewiało i nasze trudy zostały nagrodzone.
No a teraz mam pytanie. Spaliśmy w namiocie z kolegą pod Rakoniem, na przełęczy przed ostatnim podejsciem, na grani. Czy spanie na grzbieice jest dobrym rozwiązaniem? Na pewno lepszym niz w żlebie :) no ale może są jakieś zagrozenia których nie jestem swiadom? Wiatr wiał bardzo mocno, ale namiot bez problemu wytrzymał. Co prawda wtedy nie mielismy gdzie indizej spać, bo albo gdzies na grzbiecie albo w lesie. Jedynie co to moglismy wróćic sie do grzesia i tam zejsc do lasu i tam sie przespac, ale to spory kawałek. Probowalismy tez ugotować wodę na kuchence gazowej, ale po pol godzinie gotowania woda była letnia, więc zrezygnowlaismy. Czy są jakies patenty na gotowanie zimą na maszynce? My gotowalsimy na zewnątrz, może powinnismy w namiocie? Czy po prostu gaz sie nie sparwdza zimą, trzeba sie zaopatrzec w inne kuchenki, np. na benzyne?
A tak do tematu to tez jestem swierzo po swoim pierwszym razie zimą w Tatrach. Wcześniej chodziłem sporo po Beskidach, wiem co to znaczy brnięcie w sniegu po pas. Sporo przed wyjazdem czytałem, gdzie co i jak, ale doświadczenia ze sprzętem nie miałem. Tak więc pierwszego dnia Grześ i nocleg pod Rakoniem. Drugi dzień - wejscie na Rokoń i odwrót, rozsądek wziął górę, snieg był zmrozony, i bez raków było zbyt niebezpiecznie. Zeszlismy wiec do Zakopanego, pozyczylismy raki i kije i na Czerwone, na Ciemniak. Nocleg pod Piecem. Trzeci dzień zrobilismy Czerwone Wierchy, ale tez nie bylo to zbyt mądre bo do Małączniaka widoczność była zerowa, często nie było widać gdzie jest ziemia, a gdzie niebo, a nawisy były całkiem spore. No ale później chmury przewiało i nasze trudy zostały nagrodzone.
No a teraz mam pytanie. Spaliśmy w namiocie z kolegą pod Rakoniem, na przełęczy przed ostatnim podejsciem, na grani. Czy spanie na grzbieice jest dobrym rozwiązaniem? Na pewno lepszym niz w żlebie :) no ale może są jakieś zagrozenia których nie jestem swiadom? Wiatr wiał bardzo mocno, ale namiot bez problemu wytrzymał. Co prawda wtedy nie mielismy gdzie indizej spać, bo albo gdzies na grzbiecie albo w lesie. Jedynie co to moglismy wróćic sie do grzesia i tam zejsc do lasu i tam sie przespac, ale to spory kawałek. Probowalismy tez ugotować wodę na kuchence gazowej, ale po pol godzinie gotowania woda była letnia, więc zrezygnowlaismy. Czy są jakies patenty na gotowanie zimą na maszynce? My gotowalsimy na zewnątrz, może powinnismy w namiocie? Czy po prostu gaz sie nie sparwdza zimą, trzeba sie zaopatrzec w inne kuchenki, np. na benzyne?