NGT

Pełna wersja: Jedzenie w warunkach turystycznych / w tym: liofilizaty
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.

JarekGd

NIe chcę sie wcinać, bo znajde się między młotem, a kowadłem. Ale znowu ktoś włozył kij w mrowisko i bezsensownie rozpoczęła sie po raz kolejny dyskusja o wyzszości/niższości liofilizatów nad innym zarciem.

Cały czas mam wrażenie, ze nie o to chodzi w tym wątku! Jak kogoś stać na liofile i lubi je jeśc to bardzo proszę, niech je sobie przyrządza nawet w porze lunchu w pracy! Powiedzmy sobie szczerze - na liofilizaty skazani są członkowie wypraw wyskogórskich, gdzie nie ma czasu ani warunków żeby bawic się w przygotowywanie zbilansowanych posiłków. Nawet przy wyjazdach 2tygodniowyych w warunkach eurpejskich spokojnie mozna się obyć bez liofilizatów i pobawić się w gotowanie z półproduktów. Pod warunkiem, rzecz jasna, że sie to lubi! Znam ludzi którym nie wadzi to że jedzą ciągle zemste vietkongu i mielonkę. Ja wolę sobie wieczorkiem przy namiocie nieco pokombinować. (pisałem o moich ''preferencjach'' na 6 stronie tego watku) Oczywiscie, mozna sobie na szlaku ugotować ziemniaki i usmażyć kotleta - to jest wykonalne, ale przeciez nie o to chodzi. Ideą było chyba żeby znaleźć alternatywe dla drogich liofili i schabowego z kapustą na szlaku, a nie rozwodzić się na tym, co ma więcej kalorii, co jest zdrowsze, co smaczniejsze. Nie czarujmy sie obecnie nic nie jest zdrowe(duży skrót myślowy) wszystko zawiera glutaminian sodu, konserwanty, barwniki i całą gamę E. Wszystko to jest kwestia smaku i wygody. Wpisy Jaco odczytuje w ten sposób, że nie trzeba pengować 20 zet w liofila skoro za dużo mniejsze pieniądze można przygotować pożywną zupę bez uciekania się do konieczności robienia goracego kubka. I pieknie - więcej takich - tzn. konkretnych przepisów na konkretne danie w górach, które mozna szybko przygotować. Komentarze, że przecier to syf, a cremona gips - są jałowe. Wiadomo, że w domu użyjesz pomidorów i smietany, ale nikt tego w góry tachać z pewnoscią nie bedzie - no bez przesady. Zawsze mozna zabrać babcinej pomidorówki w termos, no nie? Nie chciałbym zeby doszło do tego, że ''jakośc'' turysty będzie się oceniało przez pryzmat tego co przygotowuje na obiad:) gdzie za użycie TL bedą dodatkowe punkty:)
W mojej ocenie obecnie majac odrobine zdolnosci kulinarnych i przy dostepie gotowych półproduktów w sklepach można przygotowac takie rzeczy, ze żadne gotowe danie liofilizowane nie bedzie się umywać. Ale to, powtarzam , wszystko zalezy od zasobności portfela, osobistych preferencji, umiejętnosci kulinarnych i inwencji twórczej kucharza.
-------------------------------------------
JarekGd - 1,2,3 próba nicka...

m.

JarekGd - człowieku, lecę na tygodniowy trek po górach z pomidorową babci?! o czym Ty piszesz? Tu nie ma takiej opcji. Mam wybierać między zemstą Vietkongu, liofizatem - TL, lub kostką rosołowa z cremoną. To żaden wybór, biorę TL i jest git. Tak w ogóle to mam wrażenie że niektórzy z zabierających głos w dyskusji nie jedli nawet TL, no ale wiadomo że skoro liofizat to na pewno syf i tablica Mendelejewa.

Rumcajs zabiorę pomidory i będę robił przecier , później szerpę z 11kg butlą gazu
koncentrat pomidorowy robiony przynajmniej z odpadków
a wogóle rozmawiamy o smaku . Jak już wspomniałem znam takich co 3 razy dziennie wpieprzają Vifony ,każdy dobiera menu do własnych upodobań . Osobiście oceniłem smak liofila za ***iany, po 2 dniach w górach zimą wyciągając cudowny ten posiłek i z nabożeństwem czekając na jego dojście, byłem zmuszony go wypie-przyć .Próbowałem to jeszcze 6 razy ze wszystkimi smakami.
Nie neguję wartości odżywczych , tylko co mam zrobić jak nie mogę przełknąć i mnie się cofa.
Wpirniczę sobie koncentacik po którym nie czuję że zdycham, a na dole fajny objadzik w restauracji.
Turystyka górska ,zwłaszcza ta poważniejsza ma to do siebie ,że jeszcze nikt nie wymyślił jak by tu się nie nadzwigać, nie zbankrutować i i pożądnie zjeść. Ze smakiem jest jak z odczówaniem temperatury, każdy czuje inaczej i bardziej odpowiada przyzwyczajeniom kulinarnym niż smakowi.

Jarek GD zgadzam się w zupełności

Wiadomo ,że w górach się niedojada więc jeżeli dodanie tegoż gipsu umożliwi mi zjedzenie czegokolwiek to będę to robił i nie widzę w tym braku konsekwencji Używam możliwych i dostępnych metod które choć w części spowodują , że potrawy będą choć trochę przypominać te domowe.

---
Edytowany: 2008-10-01 10:37:12
---
Edytowany: 2008-10-01 10:38:10
---
Edytowany: 2008-10-01 10:52:32
-------------------------------------------
zimo, zimo gdzie jesteś

meskie przechwalanki...

dla mnie waga jest wazna bo mam zrypane kolano i czy sie niesie 15 czy 25 kg nie swiadczy o tym: czy sie nadaje na chodzenie po gorach, czy nie; tylko ze jestem swiadoma ograniczonej tez wytrzymalosci mojego kregoslupa i wogole ciala....

nie nosze patelni i nie robie nalesnikow w gorach, ale lubie zjesc makaron z sosem prawie jak domowy, Ci co mnie znaja to wiedza ;)

niech kazdy je jak lubi, a jak moze sie dowiedziec czegos ciekawego stad no to dobrze (po to wlasnie jest to NGT), moze urozmaici swoje ''menu'' gorskie, ale na litosc, nie linczujcie sie za to co kto lubi... przeciez o gustach sie nie dyskutuje w taki sposob, a jak cos to na priv wycieczki ososbiste prosze
-------------------------------------------
pracownik grappa.pl

''ale na litosc, nie linczujcie sie za to co kto lubi... przeciez o gustach sie nie dyskutuje''

za głosem rozsądku akacji...kasacja pełna. Lubcie sobie co chcecie, ten wątek jest po to jak rzekła akacja:
''a jak moze sie dowiedziec czegos ciekawego stad no to dobrze (po to wlasnie jest to NGT), moze urozmaici swoje ''menu'' gorskie''

no to macie tutaj zarcie w góry:-DDDD

http://tinyurl.com/2au9fy
-------------------------------------------
Pies i nóż- najlepsi przyjaciele człowieka.

iamkret

niezłe niezłe -PITdoggy- :D

1. Czy gdzieś można kupić same dodatki typu woreczek z tłuszczem, jak w zupkach a'la Vifon? Do przechowywania conajmniej rok.
2. Czy ktoś próbował samodzielnie próżniowego pakowania? Przydałoby się coś tak odsysającego, żeby uzyskać twardość paczki znanej kawy na J. Trochę miejsca by się zaoszczędziło.

Hmm... zawsze jak jadam zupki, to te tluszcze wywalam... moj zoladek ich nie trawi:)
-------------------------------------------
Robert

Puszka

zbynku, te tłuszcze nie psują sie, bo po pierwsze mają nawalone konserwantów, po drugie tłuszcz bez dostępu powietrza i jełczeje wolno. Jak chcesz uzyskać podobny efekt, poza sprzętem do pakowania próżniowego i w atmosferze azotu, musiałbyś nabyć worek witamin ''e'' czyli od e-220 wzwyż. Jak chcesz mieć elegancką porcję tłuszczu w trasę, polecam słoninę wędzoną przez nasze firmy dla wschodnich braci. Trwałość spora, nawet bez vacuum. A jak sie wybierasz gdzieś na daleką północ, sprawdź miejscowe wynalazki, po co się uczyc na błędach, jak eskimosi maja sprawdzone patenty

Czy ktoś próbował racji żywnościowych strzelecki? Pytam bo są w dość dobrej cenie a niby lepsze od MRE.

http://www.arpol.net.pl/index.php/pl/article/95
-------------------------------------------
www.nem.yoyo.pl

Hektor

Nie moge znaleźć sensu w takich racjach. Po pierwsze bez problemu skompletujesz taki zestaw samodzielnie. Po drugie, nie wygląda mi to zbyt lekko. A po trzecie: wybór samków jest dość ograniczony. Jest to może jakaś alternatywa dla słoików z obiadami, ale liofilizaty są znacznie wygodniejsze.
-------------------------------------------
Mail do mnie buy@hektorzk.pl

Są dwa sensy:-) Kolejność dowolna.
Pierwszy to efekt psychologiczny - mam coś dzięki czemu przeżyję :-D
Drugi to praktyczny - zamawiasz i nie latasz po sklepach/marketach kombinując co, jak i ile.

JarekGd

W mojej ocenie sensu żadnego w tym nie ma. Pomyśl ile rzeczy możesz kupić sobie za 20 zł. Uważam, że całkiem sporo. Poza tym kupisz sobie rzeczy sprawdzone, które lubisz i do których masz zaufanie. Najbardziej rozwaliła mnie cena wyżywienia całodziennego - 53 zł za tablicę mendelejewa (typu serki w tubce itp). Za tę kasę to masz całkiem spore zakupy na kilka dni lub żarcie ze schroniskowych kuchni ( w przypadku wyjazdów cywilizowanych). Owszem (tak jak napisał Zbynek) tu wrażenie robi ilość, ale pomyśl czy kilka cukierków, guma do żucia, zupka z trupka i metr srajtaśmy warte są tych pieniędzy. IMO to dobre dla dzieci bawiących się w ''surwiwal'', tylko że te dziecko musiałoby mieć sporą świnkę skarbonkę:))
-------------------------------------------
JarekGd - 1,2,3, - próba nicka

Fakt, że rodzaj ''strzelecka'' mógłby wskazywać na tych co nie mają dużego doświadczenia w kompletowaniu niezbędnego pożywienia. Tyle, że nie przywiązywałbym uwagi do ścisłego podziału na grupy docelowe. Firma ma też ofertę dla Straży Pożarnej i innych formacji mundurowych. To jest rzeczywiście opcja dla tych, co nie chcą, nie potrafią samemu tego zbierać po sklepach.

Musi być różnorodność w nazewnictwie :-) Trzeba trafić do dużej grupy docelowej. To jest biznes. W sumie niezła oferta dla grup zorganizowanych a niezorientowanych.

Żaden turysta nie będzie zamawiał tego, bo zawiera, jak wspomniałeś, sporo niepotrzebnych gadżetów.

Powiedzmy że przeznaczenie MRE trochę się rozmija z tym, co jest potrzebne turyście :)
Ja do MRE nie jestem przekonany nawet jak idę na bytowanie, to chyba dlatego że mam wychowanie ''turystyczne''.

A ja tylko pytałem o smak...nie potrzebuję tego do turystyki, bo tam gotuję sobie sam normalne żarcie. Szukam tańszych racji, które możnaby zastosować przy organizacji gier terenowych dla osób, dla których wielką frajdą będzie pochodzenie z latarką po lesie, ognisko, spanie w namiocie, czy chociażby jedzenie takiego ***a...taki Survival przez wielkie S ;)
---
Edytowany: 2009-01-19 20:11:25
-------------------------------------------
www.nem.yoyo.pl

LOL Nemesis - nie chcialbym byc Twoim ''klientem'', ktory trafi na Twoje wypowiedzi w necie o tym, ze za frajde traktujesz pakowanie w niego Meal Rejected by Ethiopians. Sam tego nie jadlem, chociaz od kumpla slyszalem, ze jednak jednymi z lepszych sa te hamerykanskie. Czy TE sa dobre.. Gusta jak tylki - kazdy ma swoj. Jakbym mial mozliwosc to wolalbym chyba na takim ''survivalu'' kielbache z ogniska :P

JarekGD - wierz mi - przy tych racjach to i sam metr srajtasmy moze sie okazac wart tych 53 pln ;)
---
Edytowany: 2009-01-19 20:53:39
-------------------------------------------
TCU 69 proud owner of.

Mataj, swoją drogą, to skrót MRE dotyczy się wyłącznie racji amerykańskich. Tak że wręcz powinno się pisać MRE© :-) To jest nazwa własna. Tak jak Starówka jest tylko i wyłącznie jedna. W jednym, jedynym mieście w Polsce :-P
Rozwinięcie skrótu, który przytoczyłeś odnosi się właśnie do tej amrykańskiej palety smakowej. Chociaż słowo ''smakowej'' jest tu swoistym nadużyciem z mojej strony :-D I dlatego w pełni przychylam się do tej wersji tłumaczenia skrótu. Miałem okazję skorzystać z MRE. No cóż, na nas trzech, jeden kolega tylko próbował i oddawał nam dwóm. A my nie takie świństwa już jedliśmy, więc można ocenić to jako nienajgorsze. Ale smacznym bym tego nie nazwał.

Nemesis, smak jak smak. To są dokładnie takie same artykuły jakie kupisz w każdym markecie i powkładasz do ładnego, mocnego woreczka. Raz smaczniejsze, innym razem mniej.
Za to MRE jest raczej specyficznym produktem, którego chyba każdy artykuł spożywczy jest produkowany na zamówienie. Ale bym się nie spierał co do tego.

puszka

moj patent na tanie i szybkie zarcie: kuskus zalany sosem knorra zrobionym z proszku (do pieczeni,mysliwski) niby nic nowego, ale smakuje super i węglowodanów masa. Białek zero. Samego kuskusa nie przełknę..