NGT

Pełna wersja: [Recenzja] Primus kawiarka
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
OPIS PRODUKTU:

- anodyzowane aluminium
- wymiary 153x55 mm
- waga 150g
- pojemność 0,9 l
- woreczek transportowy w komplecie

-----------------------------------------------------------------
RECENZJA:

DATA RECENZJI:
23-10-2008, 15:00

ZAŁOŻENIA
Sprawę widziałem tak: lekkie naczynie z otworem na tyle dużym , aby dało się wkładać śnieg, z przykrywką, aby woda szybciej się zagotowała. Taka woda miała służyć zarówno do picia - zalewanie herbaty, jak i do jedzenia - zalewanie liofilizata. Jako, że wszystko miało być zalewane, mile widzianym dodatkiem byłby dziubek. Jako, że naczynie miało obsługiwać dwie osoby i litrowy termos - pojemność powinna być odpowiednio duża, ale nie za duża, bo to waży przecież niepotrzebnie. Główną areną użytkowania miały być Alpy, a tam liczę każdy gram, bo nosić za dużo nie lubię.

ZAKUP I ROZRUCH
No i znalazłem: kawiarka Primus. Lekka - zaledwie 150g, pojemność wystarczająca na styk - 0,9 litra, pokrywka, dziubek, wygodna rączka, a do tego bonus - nazwa Primus. To przecież taka porządna firma. Cena nieco wysoka jak za aluminiowy czajniczek, ale przecież aluminium nie zwykłe, tylko anodyzowane, no i Primus to Primus - kosztować musi i basta!
Zamówiłem kawiarkę w pewnym sklepie internetowym i po nie za długim czasie, miałem ją u siebie w domu. Całość zapakowana w gustowny woreczek z siateczki, sprawiła pozytywne wrażenie, choć naczynie jakieś takie małe się wydało. Oczywiście nie mogłem odmówić sobie tej przyjemności natychmiastowego wypróbowania nowego nabytku.
No to naprzód. Kartusz i palnik na stół, woda do kawiarki i na gaz. Gotowanie nie trwało długo, bo palnik mocny, a wiatry u mnie w kuchni nie wieją, mrozu też nie uświadczysz. Z pełną ufnością chwyciłem za delikatny uchwyt, aby zawartość kawiarki przelać do przygotowanego termosu i tu spotkała mnie pierwsza z kilku niemiłych niespodzianek - uchwyt parzył !!! Noo, niedobrze - pomyślałem - Primus parzy?!
Nic to, chwytam szmatę i do termosu. Tutaj druga niespodzianka - miało być 0,9 litra, czyli prawie cały termos, a ten zalany ledwie w połowie, choć tej większej to jednak w połowie. Postanowiłem do sprawy podejść profesjonalnie i użyć profesjonalnych narzędzi do określenia rzeczywistej pojemności wzmiankowanego czajnika.

BADANIA
Z kuchennej szafy dobyłem naczynia z podziałką, którego żona używa do odmierzania ilości różnych płynów używanych do gotowania czegoś tam. Tak uzbrojony, miarkę i zapełniony termos umieściłem na stanowisku badawczym, czyli stole kuchennym. Przelałem zawartość i skala wskazała ledwie 0,6 litra. Następnie kawiarkę napełniłem ''po sam czubek'' i znowu dokonałem fachowego pomiaru. Tym razem wynik był prawidłowy - 0,9 l.
Ha! Tylko jak to zagotować, kiedy woda niemal sama wylewa się dziubkiem i podnosi przykrywkę. Co się stanie gdy będzie wrzała? Trzeba było sprawdzić.
Sprawdziłem. Efekt - zalane stanowisko badawcze i poparzone ręce badacza, usiłującego zagasić palnik, aby powstrzymać erupcję gorącej wody. Już wiedziałem, że aby zalać litrowy, ba nawet 0,7 l. termos, zmuszony będę gotować wodę dwa razy. Trudno - pomyślałem. Może choć do liofilizata wystarczy. Chociaż lekki jest ten czajnik - pocieszałem się.

WALKA
Więc używałem kawiarki na kilku wyjazdach, gotując ''dwukrotnie'' wodę w schroniskach i pod namiotem. Była ze mną kawiarka w Tatrach, w Karkonoszach, w Górach Izerskich . Była latem i była zimą. W Alpach nie była.
Zawsze walczyłem z gorącą rączką i rozlanym płynem, kiedy nieco przesadziłem z ilością nalanej wody, mając zapewne jakąś irracjonalną nadzieję, że może jedno gotowanie wystarczy.
Nadzieja, że przez otwór górny da się ładować śnieg do topienia, okazała się płonna. Jak wiadomo duża ilość śniegu po stopieniu, zamienia się w małą ilość wody, trzeba go więc dokładać w miarę zmiany stanu skupienia. Dokładanie przez małą dziurę pod podniesioną (aby się bardzo mocno nie nagrzewała) rączką to czynność iście karkołomna, czasochłonna, wkurzająca i co najważniejsze stresująca, bo ciągle trzeba prosić Opatrzność, aby pie...ony czajnik nie spie...ił się z palnika.
Mimo to walczyłem, w imię zasady: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Chyba nie chciałem sam przed sobą przyznać się do błędu samej koncepcji używania czajnika jako podstawowego naczynia, choćby tylko do gotowania i pozyskiwania wody.

ROZWÓD
Niestety kolejna przykra niespodzianka, ostatecznie zakończyła moje z kawiarką wspólne podróże. Z miejsca, gdzie dziubek wprasowany jest w korpus naczynia, zaczęła dobywać się woda, tak że wlewając płyn oprócz nurtu głównego, trafiającego tam gdzie należy, poboczny ściekający bokiem, trafiał zawsze obok naczynia, które było celem. Jakby dla ułatwienia w podjęciu ostatecznej decyzji o rzuceniu tego czegoś w głęboki, ciemny kąt, plastyk pokrywający rączkę, może od przegrzania, zaczął dostawać dziwnych bąbli. Tylko czekać, aż zacznie odpadać. Ja nie czekałem.
Zakupiłem naczynia bardziej tradycyjne, podobnie lekkie (tytanowe), o szerszym spektrum zastosowań i stosownej dla mnie pojemności. Te służą mi do dziś i z tych jestem zadowolony. Z kawiarki Primusa - nie.
Pomijając fakt, że naczynie okazało się mniejsze niż oczekiwałem, o co trudno mieć pretensje do producenta, bo przecież ''na wcisk'' pojemność jest zgodna z deklarowaną, więc bez problemu można byłoby obronić tezę, ze moją winą były zbyt duże wymagania co do wielkości czajnika, spotkałem się tutaj z niedoróbkami, które rzuciły cień na moją ocenę jakości produktów Primusa. W tej, nie najlepszej ocenie wsparł mnie drugi, używany produkt tej firmy - termos - zadziwiająco nietrwały i awaryjny w porównaniu do plebejskiego, marketowego termosa Tadar, używanego jednocześnie.
Ale o tym w kolejnym odcinku.

Zalety:
- waga

Wady:
- deklarowana pojemność, tak naprawdę fikcyjna
- nieszczelny dziubek
- wykładzina pokrywająca rączkę nieodporna na wyższe temperatury
- nagrzewająca się rączka

Kawiarka użytkowana była przez rok 2005. Zakupiłem ją na początku roku, pod koniec miałem dość. Teraz używam jej sporadycznie, chyba przez sentyment.
Opisywaną kawiarkę pewnie wymieniłbym na inne naczynie, nawet gdyby ta była całkowicie bezawaryjna, trwała i doskonale wykonana. Młody byłem gdy ją kupowałem i nie wiedziałem, że naczynie musi mieć większą pojemność niż litr, aby ten litr zagotować. Za małe miałem doświadczenie w zimowym gotowaniu, aby wiedzieć że trudno będzie upychać śnieg i lód tak małym otworem. Wymieniłbym ją nawet gdyby wszystko było O.K. bo sam pomysł nie był dobry. Nie zmienia to faktu, że nie wszystko było O.K. o czym uprzejmie donoszę.

OCENA PRODUKTU:

Wygoda: 2/5
Wyposażenie: 5/5
Wytrzymałość: 2/5
Ogólna: 3.00/5


[Obrazek: HPIM2110.jpg]

[Obrazek: HPIM2115.jpg]


Zrobione. Jeszcze jak mógłbyś wytłuścić nagłówki byłoby super.:)
-------------------------------------------
http://ngt.pl/users/tytus

Dzięki tytus.
Nagłówki wytłuściłem.
-------------------------------------------
cześć i czołem

Bardzo przyjemnie i rzeczowo napisana recenzja :) Może jestem marudny, ale do wad dopisałbym ''wykonane z aluminium'', które jest materiałem może lekkim, ale niezbyt zdrowym.
-------------------------------------------
http://www.lukaszsupergan.com

Pełna racja.
W chwili zakupu priorytetem była dla mnie waga. Naczynia stalowe o podobnej pojemności ważyły sporo więcej, a o tytanowych z racji ceny i małego wyboru wtedy nie myślałem.
Pomyślałem później i zakupiłem.
:)
-------------------------------------------
cześć i czołem

Tadeusz

do wad dopisałbym ''wykonane z aluminium''

to aluminium anodyzowane (pokryte czymś tam...) - w zasadzie jest nieszkodliwe do mometu uszkodzenia mechanicznego powłoki. Pytanie tylko czy to powłoka 2 czy 3 stopnia?. Najprawdopodobniej powłoka twarda (3).

Aluminiun jako takie jest szkodliwe, ale nie można umieścić jako wadę czegoś, o czym wiemy w chwili zakupu i na co świadomie się decydujemy.
-------------------------------------------
cześć i czołem

OK, racja :)
-------------------------------------------
http://www.lukaszsupergan.com

Witam!
Bardzo dobrze napisany test. Przed laty, ze względów zdrowotnych, żona powyrzucała niemal wszystkie aluminiowe menażki i zastąpiła je naczyniami ze stali nierdzewnej. Pozostawiła jedna aluminiowy czajnik i aluminiową patelnię, które to naczynia okazały się znacznie lepsze i praktyczniejsze od tych stalowych. Mój aluminiowy czajnik ma już ponad 30 lat, nie przecieka, rączki nie parzą, a zagotowana woda nie ma żadnych nieprzyjemnych zapachów. Co do szkodliwości aluminium, to moi znajomi chemicy twierdzą, ze czysta woda zagotowana w czajniku nie jest szkodliwa. Według nich, szkodliwe jest pozostawienie przez dłuższy czas kwaśnych potraw w naczyniu aluminiowym. Natomiast, jako kucharz-amator gorąco przestrzegam przed kupowaniem naczyń aluminiowych z dodatkowymi pokryciami, ponieważ z reguły są one bardzo nietrwałe i odpadają nawet, gdy się miesza w garnku drewniana łyżką. Tylko jeden raz spotkałem się z trwałą powłoką.
Pozdrawiam
-------------------------------------------
Gaweł

palcek

Gaweł - aby powłoka była trwała powinna być co najmniej HAIII,
W przypadku czajnika ścianki nie muszą być grube (wodę trudno przypalić) i stal nierdzewna o cienkich ściankach może być porównywalna wagowo z aluminium które ze względów wytrzymałościowych musi być grubsze.
W zwykłym sklepie widziałem taki malutki, leciutki stalowy czajniczek za 20zł. Obejrzałem go dokładnie i wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Pojadę raz jeszcze i go kupię to podam wagę i pojemność.
-------------------------------------------
palcek

Jako chemik potwierdzam informacje Gawła :) Szkodliwe jest przede wszystkim trzymanie kwaśnych potraw w naczyniach aluminiowych, tak więc gotowanie bigosu odpada ;)

Poza tym tak na zdrowy rozsądek, o ile szkodliwość aluminium ma znaczenie gdy naczynia codziennego użytku są z niego wykonane, to jakie znaczenie ma to w przypadku naczyń turystycznych?

Nie ma co się bać aluminiowych naczyń turystycznych, bo zwykle używamy ich tylko w niektóre weekendy i ewentualnie parę dni w wakacje.

Inna sprawa, że gdybym sprzedawał naczynia z nierdzewki, to aluminium przedstawiałbym jako śmiertelną truciznę:)
-------------------------------------------
http://pitfol.net/

puszka

jak juz mamy ''chemizowac'' to aluminium jest wrazliwsze akurat na zasady, na kwasy mniej.. Podobnie z uszkodzeniem: rysa szybko pokrywa sie warstwą tlenku glinu, obojętnego na dalsze utlenianie.. ale moze sie myle

Myślę, że małe znaczenie ma to, co gotujemy - bigos czy liofa... Większe znaczenie ma fakt, że wyskrobujemy aluminium łyżką, przełykamy je, a kwas w żołądku rozpuszcza je zgrabnie. A surowy glin prawdopodobnie nie jest obojętny dla zdrowia.
-------------------------------------------
http://www.lukaszsupergan.com

to prawda, jest neurotoksyną.. jak podliczyc, ze lifile sa pakowane w ... worki z aluminium.. :) wyjdzie tego sporo.

Mysle ze komplet: garnek alu + zemsta vietkongu = niezły bajzel w organizmie :)

skrzyplocz

A co z aluminium anodowanym? Mam taki zestaw garów (turystycznych oczywiście) - pomimo ambitnego zdrapywania przypalonej jajecznicy (bo wbrew zapewnieniom przedawcy jednak przywiera) nie widać żadnych śladów na powierzchni, twarda jest. Może nic do żołądka nie trafiło :-)

Anodowanie to pokrywanie aluminium (lub innego metalu) warstwą tlenku, niekiedy z dodatkiem kolorowego pigmentu. Taka powłoka jest twarda i rzeczywiście ściera się mniej, ale jednak do organizmu coś trafia razem z żarciem.

Oczywiście nie namawiam do wyrzucania menażki. Ale może warto wziąć pod uwagę aspekt zdrowotny przed ew. kolejnym zakupem.
-------------------------------------------
http://www.lukaszsupergan.com

palcek

Należy raz zakończyć temat:
garnik aluminiowe mogą być:

anodowane typu I. II, III
anodowane typu III i pokryte teflonem

http://pl.wikipedia.org/wiki/Anodowanie

Powierzchnia części anodowanych w typie III zyskuje twardość ok 65 w skali Rockwell'a i jest znacznie twardsza niż w typie II. Jej twardość odpowiada hartowanej stali węglowej i jest z tego powodu nazywana anodowaniem twardym.
Powłoka tlenkowa penetruje w 50% i w 50% wystaje ponad oryginalną powierzchnię elementu
Przedmioty anodowane w prociesie typu III można impregnować warstwą PTFE - co znakomicie poprawia odporność na ścieranie.

co do szkodliwości:

1. Najmniej szkodliwe tytan - w zasadzie jeśli jest odpowiedni materiał całkowicie biologicznie obojętny

2. Stal kwasodporna oznaczana na garach np. 18/10 (np. stal AISI 304 o zawarości Cr = 18,0%-20,0%; Ni = 10,0%-12,0%) jeśli jest odpowiedniej jakości i nie zawiera szkodliwych domieszek jest uznawana za bezpieczną - co nie znaczy że nic się nie przedostaje do żywności. Dla mnie niektóre potrawy czuć nierdzewką, a i sam czyściutki garnek dla mnie ma wyczywalny zapach.
W przypadku tej stali dużo zależy od jej jakości i predzej czy póżniej będzie afera ze szkodliwością ''wschodniej'' produkcji. Dla mnie nie ulega wątpliwości że ''z garnka przechodzi w pokarm'' - jeśli tylko węgiel i żelazo to ok. jeśli są domieszki, zamieczyszczenia w stali to może już z tym być mało śmiesznie. Są osoby uczulone na ''takie garnki'' (chrom itp.)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Stal_kwasoodporna

chciałbym by na garach była podana nazwa stali i norma którą garnek spełnia.

tak prawdę mówiąc z jakiej naprawdę stali jest zrobiony garnek to tylko jeden bóg wie, bez analizy składu to można zgadywać a w zapewnienia firmy też nie należy mocno wierzyć bo producent zmniejsza koszty i jak odbiorca nie protesuje to produkuje byle taniej.

Jak robiłem kiedyś własne ''śledztwo'' to jedna fabryka w chinach robi (aluminium i stalowe i anodowane i z teflonem) i dla Colemana i Primusa i dla naszych miejscowych dystrubutorów i zamawiasz z 1000 szt to pod dowolną twoją marką zrobią co będziesz chciał. Z czego (jakiej blachy i o jakim składzie) to i oni mogą nie wiedzieć - bo to w huty (walcowni) idzie.

Niby o nasze zdrowie mają dbać nasze państwowe służby ale w życiu nie widziałem by coś badali z tych tirów co jadą. Teraz jest propozycja by zlikwidować służby i prywatne firmy ''mają dbać'' o obywatela.
Jednym słowem ''zdrowia życzę''....

ps. proszę się nie czepiać - tekst pisamy na kolanie i bez rozważań akademickich dla zwykłego kowalskiego
-------------------------------------------
palcek

palcek

http://pl.wikipedia.org/wiki/Stal_nierdzewna
http://pl.wikipedia.org/wiki/Stal_kwasoodporna

dla jasności wywodu - stal kwasoodporna jest lepsza niż nierdzewna,
a z czego robią garnki stalowe?, ja już widziałem takie które matowieją lub rdzewieją (delkatnie powierzchniowo lub miejscami międzykrystalicznie)

jeszcze słowko o pokryciu teflonem - uszkodzenie tej powłoki skutkuje powstawaniem produktów rakotwórczych.

Dla mnie najlepsze garnki do zwykłych zastosowań to żeliwne o grubych ściankach pokryte w wysokiej temperaturze ''szklistą powłoką''.
Dla turystycznych zastosowań? chyba tytan ale dla mnie tytan ma wadę - słabe przewodnictwo cieplne. Główna zaleta tytanu przy mniejszej wadze niż stal, podobna odporność na zarysowania i materiał w zasadzie biologicznie obojętny. Do niedawna na allegro tytany zza oceanu były stosunkowo tanie.
-------------------------------------------
palcek

m

Kawiarka - osoba (zwykle kobieta) zawodowo zajmująca się parzeniem i serwowaniem kawy. W XIX w. w Polsce często należała do służby domowej zamożnego ziemiaństwa i podawała kawę zwykle na śniadanie i na podwieczorek.
Współcześnie częściej używa się określenia barista.

Czasami potocznie kawiarką nazywa się dzbankowy ekspes do kawy.

Czajnik, imbryk – naczynie kuchenne służące zazwyczaj do gotowania wody.
Klasyczna konstrukcja czajnika to garnek z pokrywką i z dodatkową rurką zakończoną ''dziobkiem'' służącym do wylewania wody z naczynia bez potrzeby zdejmowania pokrywki.

Wg. prosucenta recenzowany produkt to: ''Coffee/Tea Kettle'' (kettle - z ang. czajnik lub kocioł). Kawiarka turystyczna to ostatecznie np: http://www.outdoorzy.pl/3354-8379-thickb...-maker.jpg
-------------------------------------------
m

m

Dla malkontentów:
Oczywiście wątek stary ale szukając info o kawiarce esbita natnąłem się na tą recenzję z moim zdaniem błędnym tytułem ponieważ szukając czajniczka w życiu bym jej nie otworzył.
-------------------------------------------
m