02-06-2008, 10:39
OPIS PRODUKTU:
Pojemność: 70+10L
System nośny: BioFlex
Waga: 2,75 kg
Materiały: Ardura 100D/Esdura 600RS & 600
Cechy:
- dzielona komora główna
- podklejane szwy w klapie górnej
- boczne kieszenie skrzelowe
- przedni panel kompresyjny
-----------------------------------------------------------------
RECENZJA:
DATA RECENZJI:
02-06-2008, 10:56
DLACZEGO?
Plecak zakupiłem na przełomie roku 2006/2007. Dlaczego akurat ten model?
Po pierwsze z powodu ogólnej sympatii do marki, po drugie dzięki pozytywnym doświadczeniom z plecakiem Katharo (moje plecy były szczęśliwe, kiedy zakładałem ten wór), po trzecie wreszcie z normalnej ciekawości, jak sprawuje się ten dość szczególny system nośny. Wszystkie plecaki, jakie miałem wcześniej, jakie miałem aktualnie w domu i jakie oglądałem w sklepach, to konstrukcje w gruncie rzeczy podobne. Każdy opiera się na sztywnych aluminiowych płaskownikach - najczęściej równoległych - w przypadku Deutera Aircontact skrzyżowanych. Pomyślałem, że warto spróbować.
DO CZEGO?
Plecak, jak każdy transportowy, ma służyć przenoszeniu dużych i ciężkich ładunków.
Dlaczego tak duża pojemność?
Ano dlatego, że nie lubię troczyć przedmiotów na zewnątrz. W krajach alpejskich, często podróżuję tamtejszymi środkami komunikacji, bądź kolejkami górskimi. Wtedy jeden, nawet duży wór, jest o wiele bardziej poręczny niż mniejszy, obwieszony i niekształtny. Często trzeba napierać od samego dołu, narażając się na burze i opady deszczu. Pokrowiec przeciwdeszczowy przykryje sam plecak z niewielką ilością sprzętu zewnętrznego. Efekt - suche ciuchy i suchy śpiwór na lodowcu. Zawsze podróżuję z żoną. Ona nosi tylko swoje graty i swój szpej. Ja siłą rzeczy noszę swoje i nasze - czyli linę, cały namiot, palnik i kartusz, wyżywienie, łopatę itp. Gdzieś to wszystko trzeba upchać. Próbowałem kiedyś spakować się do Deutera Explorer 35, czepiając co się da na zewnątrz. Udało się, ale ergonomia, czyli dostęp do potrzebnych sprzętów była katastrofalna. Jeszcze bardziej beznadziejna była wygoda noszenia czegoś takiego.
Do dużych ciężarów - duży plecak.
Z CZEGO?
Materiały, z których uszyto plecak są zróżnicowane. Dół to Ardura 1000D, boki Esdura 600, a reszta Esdura 600RS. Dzięki temu ciężar plecaka udało się utrzymać w przyzwoitych granicach. Biorąc pod uwagę złożoność systemu nośnego i ilość gadżetów waga 2,75 kg wydaje się rozsądna.
Materiały wora nośnego nie są tak sztywne jak te w Deuterze AC. Plecak nie do końca zapełniony, nie trzyma kształtu, jak ww. Deuter.
Kiedy używam C7, zawsze waży on odpowiednio dużo. Nie bawię się w delikatne opuszczanie go na podłoże przy ściąganiu. Plecak zrzucony z ramion ląduję na skale, śniegu, lodzie, betonie - słowem na tym na czym akurat stoję. Jeśli nie ma gdzie usiąść, służy również jako ostoja dla zbolałych nóg. Na razie nie widać, aby takie traktowanie miało jakiś wpływ na kondycję wora. Również siateczka pokrywająca pianki systemu nośnego ma się dobrze, ledwie gdzie niegdzie wykazując delikatne zmechacenia.
SYSTEM
BioFlex wygląda dość kosmicznie. Wszystkie elementy nośne mocowane są do plastikowej ''wanny'', która z kolei przyszyta do plecaka stanowi platformę nośną. Oczywiście najciekawszym elementem tego systemu jest jego ruchomy pas biodrowy. Umożliwia on swobodny ruch bioder przy wysokim podnoszeniu nóg, np. przy wspinaczce, zachowując jednocześnie plecak w pozycji pionowej, takiej jak reszta ciała. Ale to nie wszystko. Pas mocowany jest znacznie wyżej niż jego oś centralna, za pomocą elastycznego łącznika, dzięki czemu schylając się, pas biodrowy pozostaje przy ciele, natomiast dół plecaka swobodnie odchyla się. Nie występują naprężenia charakterystyczne dla innych, normalnych systemów nośnych, gdzie pasy szelkowe i pas biodrowy, napinane przy schylaniu, chcą niejako złamać sztywne szyny systemu, aby dopasować kształt do wygiętych w łuk pleców. Oba końce pasa biodrowego połączone są elastycznym prętem z włókna szklanego, poruszającym się w specjalnym tunelu wokół wspomnianej ''wanny''. Dodatkowo usztywnia to całą konstrukcję - kiedy jeden koniec szarpany jest do góry, drugi koniec niejako zmuszany jest do obniżenia, wymuszając obrót pasa. Nie ma możliwości, aby końcówka pasa z jednej strony uniosła się do góry poprzez zgięcie. Zapinamy pas za pomocą Bergbruckle. Nie będę silił się tutaj na opisywanie samej klamry (jeśli ktoś ciekawy, może obejrzeć w jakimkolwiek sklepie sprzedającym plecaki Berghausa), ale zrzucając plecak wystarczy pociągnąć palcem za jeden z jej elementów i jesteśmy wolni. Odpięcie klamry powoduje delikatne zwiększenie długości pasów, dzięki czemu zakładając plecak nie musimy mocować się z zapięciem. To rozwiązanie bardzo przypadło mi do gustu.
Regulacja wysokości zawieszenia szelek odbywa się poprzez przesuwany po aluminiowych prętach wózek, którego pozycję ustalamy za pomocą paska zębatego. Zaznaczona żółtym kolorem zapadka umożliwia praktycznie bezstopniową regulację wysokości, nawet w czasie marszu. Do wózka mocowane są dwie poduszki łopatkowe, których rozstaw można zmieniać poprzez przepinanie. Teraz nowy C7 2, podobnie jak C7 1 mają pojedyncze poduszki łopatkowe, a więc zrezygnowano z możliwości regulacji szerokości mocowania szelek.
Cały system nośny jest doskonale wentylowany. Pas biodrowy w tylnej części jest mocno powycinany - sztywność zapewniają wstawki z tworzywa sztucznego i wspomniany wyżej pręt. Łącznik przypinający pas do korpusu, pod poduszką lędźwiową jest ponawiercany. Poducha nie przylega całkowicie do tylnej ściany plecaka, jak ma to miejsce w innych systemach nośnych. Dwie poduszki łopatkowe obniżają powierzchnię styku gąbek z ciałem, a powstały między nimi kanał dodatkowo wentyluje plecy. Swoją rolę odgrywają też świetnie wchłaniające pot, przewiewne gąbki (Evabreathe Matrix Foam).
RESZTA
Pokrywa górna plecaka jest oczywiście podnoszona. W klapie znajdziemy kieszeń wewnętrzną, zewnętrzną - zapinaną na laminowany zamek przykryty patką i kieszonkę gdzie przechowywany jest pokrowiec przeciwdeszczowy. Szwy w klapie są podklejane, niektóre wykonane w technologii bezszwowej. Ma to zapewnić dużą odporność plecaka na opady deszczu. Z bocznych ścian woda dość szybko spływa, a płaska klapa zbierająca więcej wody, wykonana z impregnowanego materiału i podklejona, powinna sporo wytrzymać.
Jak to działa?... Nie wiem. Drobne, krótkie opady plecak przetrzymał bez przemoczeń, kiedy zapowiadało się na coś większego, zawsze zakładałem pokrowiec przeciwdeszczowy.
Ten wykonany z jednego kawałka materiału, jest dość duży aby przykryć plecak, nawet z podniesionym kominem i przytroczonymi kijkami/czekanem i kaskiem wspinaczkowym. Całość ściągamy elastyczną linką za stoperem. Wydaje mi się to lepszym rozwiązaniem niż guma w Deuterach, szczególnie przy silnym wietrze.
Trokami bocznymi, z przodu plecaka, mocowany jest tzw. panel kompresyjny. Jest to w zasadzie dodatkowa komora transportowa, zamykana laminowanym, pionowym zamkiem i przyszyta w dolnej części do wora głównego. Umożliwia on przenoszenie dodatkowych przedmiotów - wciśniętych między plecak i panel - jak również w samej komorze. Ja między plecak, a ów panel wkładam łopatę lawinową. Same troki boczne są bardzo długie, co jest raczej rzadko spotykane we współczesnych plecakach. Jeśli ktoś miałby taką potrzebę, bez problemy przypnie nimi karimatę lub namiot.
W dolnej części plecak zaopatrzono w kieszonki zewnętrzne- ściągane gumką i paskami kompresującymi. Należy uważać, aby nie wkładać tam drobnych przedmiotów, ponieważ kieszonki te od spodu posiadają otwory, mające prawdopodobnie zapobiegać zbieraniu się w nich piasku i innych zanieczyszczeń. Dodatkowo można wykorzystać kieszenie skrzelowe, czy to do przenoszenia szpargałów, czy to do zwiększenia pojemności wora głównego (2x5L). Wewnątrz znajdziemy kieszeń na bukłak. Oczywiście plecak posiada specjalny otwór na rurkę camelbag`a i uchwyt do mocowania tejże na pasie szelkowym.
Komorę główną można dzielić na dwie oddzielne, za pomocą przegrody zapinanej na suwak . Dostęp do tej dolnej umożliwia łukowato wszyty zamek z dwiema maszynkami. Paski dolne wzmacniają zamek i dają dodatkowe możliwości troczenia. Podobnie jak boczne są długie, a wolne końce przewleczone przez plastykowe ucha. Są również dwie pętle do przytroczenia czekana, dziab, kijków.
Środkiem plecaka biegnie szpejarka, po bokach której mamy dwie taśmy velcro, służące do przypięcia styliska czekana.
WYGODA
Właśnie wygoda noszenia, czyli to jak komfortowo możemy przenosić duże ciężary przez długi czas, na dużych odległościach, jest dla mnie i jak sądzę dla większości użytkowników, zasadniczym czynnikiem oceny dużych plecaków transportowych. Samo pojęcie wygody jest odczuciem raczej subiektywnym. Tym bardziej zawodnym, że z wiekiem, z postępem w zapełnianiu naszej szafy coraz to bardziej zaawansowanym sprzętem, nasze wymagania stają się coraz bardziej wyszukane. Kiedyś wygodny był plecak wojskowy MON, teraz lekki ból ramion po kilku godzinach noszenia 20 kg, wydaje się trudny do zaakceptowania.
Aby być w miarę obiektywnym w ocenie wygody systemu nośnego BioFlex, porównam go do plecaków noszonych ostatnio, a czasami równolegle (jeszcze pamiętam i wymagania podobne). Moim ''papierkiem lakmusowym'' będą Berghaus Katharo i Deuter Aircontact.
Kiedy po raz pierwszy założyłem na plecy C7, moje wrażenia były raczej dziwne. Plecak nie leżał tak miękko, jak ww. plecaki. Pasy barkowe jakby ciągle naciskały ramiona, powodując wypychanie klatki piersiowej. Luzowanie pasków pionujących powodowało, że plecak nienaturalnie odchylał się do tyłu. Wrażenia radykalnie zmieniły się po obciążeniu wora. Rozłożenie ciężaru okazało się takie, że na ramionach nadal odczuwałem tylko lekki nacisk, a ciężar przeniósł się na potężny pas biodrowy. Plecak, a raczej jego system nośny pokazuje swoją klasę w górach. Tutaj, kiedy przez kolejne godziny dźwigam ponad 20kg. poczynając od asfaltowej drogi, a kończąc na stromej ścianie, gdzie bez podpierania i wspomagania się rękami nie poradzisz, można docenić jakość tego produktu i pracę konstruktorów. Pianki, którą wyściełane są szelki, poducha lędźwiowa i pas biodrowy, mają optymalną twardość i grubość. Widać tutaj (podobnie jak u Deutera) doświadczenie producenta. Poduszki są na tyle twarde, że nie zbijają się całkowicie nawet pod dużym obciążeniem i na tyle miękkie, że nigdy nie powstaje wrażenie ucisku twardego, wpijającego się paska. Ruchomy BioFlex nie powoduje niepotrzebnych naprężeń i dodatkowych obciążeń przy ruchach innych niż zwykły marsz. Wrażenie jest niesamowite, kiedy zdjęty plecak muszę powtórnie założyć na plecy. Często jest tak ciężki, że stawiam go na podwyższeniu, aby uniknąć wstawania z pozycji siedzącej z całym tym ''bogactwem''. Nosząc plecak zapomina się ile on naprawdę waży.
Tak, za wygodę Berghaus C7 dostaje ode mnie najwyższe noty. To rzeczywiście system wyjątkowo przyjazny zbolałym plecom.
INNE
Dziwne zamki są w tym plecaku. We wszystkich swoich produktach Berghaus stosuje markowe YKK - nawet do zapinania najmniejszej, głęboko schowanej kieszonki. Tutaj maszynki nie mają żadnych oznaczeń. Zamiast metalowych uchwytów wyposażono je w długie pętle. Na jedynym uchwycie metalowym - pod klapą - zamiast YKK, znajdziemy napis Berghaus. Zęby zamków pokryte są tkaniną i przypominają wyglądem zamki laminowane. Nie mam żadnych zastrzeżeń do jakości tych zamków. Do tej pory działają tak jak to robiły na początku. Mam nadzieję, że tak pozostanie.
Klamry, ucha wykonano z Duraflex`u i dodatkowo sygnowano nazwą producenta. Działają bez zarzutu niezależnie od temperatury, wydając miły dla ucha ''pstryk''.
Plecak ogólnie sprawia wrażenie produktu najwyższej klasy i jakości. Wszystkie szwy zabezpieczone lamówkami, nigdzie nie wystają żadne nitki, nic nie tylko się nie pruje, ale nawet nie daje oznak, aby miało taki zamiar.
Są też elementy, które mogą co poniektórych zniechęcać. System nośny w ruchu nieco skrzypi. Nie jest to głośne - ja już nie słyszę - ale warto wiedzieć. Pasa biodrowego, wzmacnianego elementami z tworzyw i prętem z włókna szklanego, w żadnym wypadku nie da się odgiąć tak mocno, aby można było spiąć go z przodu plecaka. Może to przeszkadzać w niektórych podróżach, np. lotniczych, kiedy sterczące łapy pasa utrudniają upchanie plecaka do jakiegoś małego schowka, hacząc dodatkowo o wszystko naokoło. Cena też nie należy do zachęcających. Teraz plecak nieco staniał, kiedy ja kupowałem kosztował 899 zł.
Czy warto? To zależy czego oczekujemy od plecaka, jak chcemy go użytkować, wreszcie od tego jak mocno jesteśmy zaangażowani w swoją pasję i ile jesteśmy gotowi na to wydać.
Ja plecak polecam. Spełnił całkowicie moje oczekiwania odnośnie jakości, funkcjonalności, a przede wszystkim wygody podczas noszenia i wspinaczki. O cenie już dawno zapomniałem - pozostało wrażenie obcowania z czymś na swój sposób wyjątkowym.
Zalety:
- wygodny system nośny
- podklejane szwy
- duże możliwości troczenia
- bogate wyposażenie
- świetna jakość wykonania
Wady:
- wysoka cena
- pokrowiec przeciwdeszczowy chowany w klapie górnej
- odgłosy skrzypienia w systemie nośnym
- możliwe trudności w przewożeniu plecaka
OCENA PRODUKTU:
Wygoda: 5/5
Wyposażenie: 5/5
Wytrzymałość: 5/5
Ogólna: 5.00/5
Pojemność: 70+10L
System nośny: BioFlex
Waga: 2,75 kg
Materiały: Ardura 100D/Esdura 600RS & 600
Cechy:
- dzielona komora główna
- podklejane szwy w klapie górnej
- boczne kieszenie skrzelowe
- przedni panel kompresyjny
-----------------------------------------------------------------
RECENZJA:
DATA RECENZJI:
02-06-2008, 10:56
DLACZEGO?
Plecak zakupiłem na przełomie roku 2006/2007. Dlaczego akurat ten model?
Po pierwsze z powodu ogólnej sympatii do marki, po drugie dzięki pozytywnym doświadczeniom z plecakiem Katharo (moje plecy były szczęśliwe, kiedy zakładałem ten wór), po trzecie wreszcie z normalnej ciekawości, jak sprawuje się ten dość szczególny system nośny. Wszystkie plecaki, jakie miałem wcześniej, jakie miałem aktualnie w domu i jakie oglądałem w sklepach, to konstrukcje w gruncie rzeczy podobne. Każdy opiera się na sztywnych aluminiowych płaskownikach - najczęściej równoległych - w przypadku Deutera Aircontact skrzyżowanych. Pomyślałem, że warto spróbować.
DO CZEGO?
Plecak, jak każdy transportowy, ma służyć przenoszeniu dużych i ciężkich ładunków.
Dlaczego tak duża pojemność?
Ano dlatego, że nie lubię troczyć przedmiotów na zewnątrz. W krajach alpejskich, często podróżuję tamtejszymi środkami komunikacji, bądź kolejkami górskimi. Wtedy jeden, nawet duży wór, jest o wiele bardziej poręczny niż mniejszy, obwieszony i niekształtny. Często trzeba napierać od samego dołu, narażając się na burze i opady deszczu. Pokrowiec przeciwdeszczowy przykryje sam plecak z niewielką ilością sprzętu zewnętrznego. Efekt - suche ciuchy i suchy śpiwór na lodowcu. Zawsze podróżuję z żoną. Ona nosi tylko swoje graty i swój szpej. Ja siłą rzeczy noszę swoje i nasze - czyli linę, cały namiot, palnik i kartusz, wyżywienie, łopatę itp. Gdzieś to wszystko trzeba upchać. Próbowałem kiedyś spakować się do Deutera Explorer 35, czepiając co się da na zewnątrz. Udało się, ale ergonomia, czyli dostęp do potrzebnych sprzętów była katastrofalna. Jeszcze bardziej beznadziejna była wygoda noszenia czegoś takiego.
Do dużych ciężarów - duży plecak.
Z CZEGO?
Materiały, z których uszyto plecak są zróżnicowane. Dół to Ardura 1000D, boki Esdura 600, a reszta Esdura 600RS. Dzięki temu ciężar plecaka udało się utrzymać w przyzwoitych granicach. Biorąc pod uwagę złożoność systemu nośnego i ilość gadżetów waga 2,75 kg wydaje się rozsądna.
Materiały wora nośnego nie są tak sztywne jak te w Deuterze AC. Plecak nie do końca zapełniony, nie trzyma kształtu, jak ww. Deuter.
Kiedy używam C7, zawsze waży on odpowiednio dużo. Nie bawię się w delikatne opuszczanie go na podłoże przy ściąganiu. Plecak zrzucony z ramion ląduję na skale, śniegu, lodzie, betonie - słowem na tym na czym akurat stoję. Jeśli nie ma gdzie usiąść, służy również jako ostoja dla zbolałych nóg. Na razie nie widać, aby takie traktowanie miało jakiś wpływ na kondycję wora. Również siateczka pokrywająca pianki systemu nośnego ma się dobrze, ledwie gdzie niegdzie wykazując delikatne zmechacenia.
SYSTEM
BioFlex wygląda dość kosmicznie. Wszystkie elementy nośne mocowane są do plastikowej ''wanny'', która z kolei przyszyta do plecaka stanowi platformę nośną. Oczywiście najciekawszym elementem tego systemu jest jego ruchomy pas biodrowy. Umożliwia on swobodny ruch bioder przy wysokim podnoszeniu nóg, np. przy wspinaczce, zachowując jednocześnie plecak w pozycji pionowej, takiej jak reszta ciała. Ale to nie wszystko. Pas mocowany jest znacznie wyżej niż jego oś centralna, za pomocą elastycznego łącznika, dzięki czemu schylając się, pas biodrowy pozostaje przy ciele, natomiast dół plecaka swobodnie odchyla się. Nie występują naprężenia charakterystyczne dla innych, normalnych systemów nośnych, gdzie pasy szelkowe i pas biodrowy, napinane przy schylaniu, chcą niejako złamać sztywne szyny systemu, aby dopasować kształt do wygiętych w łuk pleców. Oba końce pasa biodrowego połączone są elastycznym prętem z włókna szklanego, poruszającym się w specjalnym tunelu wokół wspomnianej ''wanny''. Dodatkowo usztywnia to całą konstrukcję - kiedy jeden koniec szarpany jest do góry, drugi koniec niejako zmuszany jest do obniżenia, wymuszając obrót pasa. Nie ma możliwości, aby końcówka pasa z jednej strony uniosła się do góry poprzez zgięcie. Zapinamy pas za pomocą Bergbruckle. Nie będę silił się tutaj na opisywanie samej klamry (jeśli ktoś ciekawy, może obejrzeć w jakimkolwiek sklepie sprzedającym plecaki Berghausa), ale zrzucając plecak wystarczy pociągnąć palcem za jeden z jej elementów i jesteśmy wolni. Odpięcie klamry powoduje delikatne zwiększenie długości pasów, dzięki czemu zakładając plecak nie musimy mocować się z zapięciem. To rozwiązanie bardzo przypadło mi do gustu.
Regulacja wysokości zawieszenia szelek odbywa się poprzez przesuwany po aluminiowych prętach wózek, którego pozycję ustalamy za pomocą paska zębatego. Zaznaczona żółtym kolorem zapadka umożliwia praktycznie bezstopniową regulację wysokości, nawet w czasie marszu. Do wózka mocowane są dwie poduszki łopatkowe, których rozstaw można zmieniać poprzez przepinanie. Teraz nowy C7 2, podobnie jak C7 1 mają pojedyncze poduszki łopatkowe, a więc zrezygnowano z możliwości regulacji szerokości mocowania szelek.
Cały system nośny jest doskonale wentylowany. Pas biodrowy w tylnej części jest mocno powycinany - sztywność zapewniają wstawki z tworzywa sztucznego i wspomniany wyżej pręt. Łącznik przypinający pas do korpusu, pod poduszką lędźwiową jest ponawiercany. Poducha nie przylega całkowicie do tylnej ściany plecaka, jak ma to miejsce w innych systemach nośnych. Dwie poduszki łopatkowe obniżają powierzchnię styku gąbek z ciałem, a powstały między nimi kanał dodatkowo wentyluje plecy. Swoją rolę odgrywają też świetnie wchłaniające pot, przewiewne gąbki (Evabreathe Matrix Foam).
RESZTA
Pokrywa górna plecaka jest oczywiście podnoszona. W klapie znajdziemy kieszeń wewnętrzną, zewnętrzną - zapinaną na laminowany zamek przykryty patką i kieszonkę gdzie przechowywany jest pokrowiec przeciwdeszczowy. Szwy w klapie są podklejane, niektóre wykonane w technologii bezszwowej. Ma to zapewnić dużą odporność plecaka na opady deszczu. Z bocznych ścian woda dość szybko spływa, a płaska klapa zbierająca więcej wody, wykonana z impregnowanego materiału i podklejona, powinna sporo wytrzymać.
Jak to działa?... Nie wiem. Drobne, krótkie opady plecak przetrzymał bez przemoczeń, kiedy zapowiadało się na coś większego, zawsze zakładałem pokrowiec przeciwdeszczowy.
Ten wykonany z jednego kawałka materiału, jest dość duży aby przykryć plecak, nawet z podniesionym kominem i przytroczonymi kijkami/czekanem i kaskiem wspinaczkowym. Całość ściągamy elastyczną linką za stoperem. Wydaje mi się to lepszym rozwiązaniem niż guma w Deuterach, szczególnie przy silnym wietrze.
Trokami bocznymi, z przodu plecaka, mocowany jest tzw. panel kompresyjny. Jest to w zasadzie dodatkowa komora transportowa, zamykana laminowanym, pionowym zamkiem i przyszyta w dolnej części do wora głównego. Umożliwia on przenoszenie dodatkowych przedmiotów - wciśniętych między plecak i panel - jak również w samej komorze. Ja między plecak, a ów panel wkładam łopatę lawinową. Same troki boczne są bardzo długie, co jest raczej rzadko spotykane we współczesnych plecakach. Jeśli ktoś miałby taką potrzebę, bez problemy przypnie nimi karimatę lub namiot.
W dolnej części plecak zaopatrzono w kieszonki zewnętrzne- ściągane gumką i paskami kompresującymi. Należy uważać, aby nie wkładać tam drobnych przedmiotów, ponieważ kieszonki te od spodu posiadają otwory, mające prawdopodobnie zapobiegać zbieraniu się w nich piasku i innych zanieczyszczeń. Dodatkowo można wykorzystać kieszenie skrzelowe, czy to do przenoszenia szpargałów, czy to do zwiększenia pojemności wora głównego (2x5L). Wewnątrz znajdziemy kieszeń na bukłak. Oczywiście plecak posiada specjalny otwór na rurkę camelbag`a i uchwyt do mocowania tejże na pasie szelkowym.
Komorę główną można dzielić na dwie oddzielne, za pomocą przegrody zapinanej na suwak . Dostęp do tej dolnej umożliwia łukowato wszyty zamek z dwiema maszynkami. Paski dolne wzmacniają zamek i dają dodatkowe możliwości troczenia. Podobnie jak boczne są długie, a wolne końce przewleczone przez plastykowe ucha. Są również dwie pętle do przytroczenia czekana, dziab, kijków.
Środkiem plecaka biegnie szpejarka, po bokach której mamy dwie taśmy velcro, służące do przypięcia styliska czekana.
WYGODA
Właśnie wygoda noszenia, czyli to jak komfortowo możemy przenosić duże ciężary przez długi czas, na dużych odległościach, jest dla mnie i jak sądzę dla większości użytkowników, zasadniczym czynnikiem oceny dużych plecaków transportowych. Samo pojęcie wygody jest odczuciem raczej subiektywnym. Tym bardziej zawodnym, że z wiekiem, z postępem w zapełnianiu naszej szafy coraz to bardziej zaawansowanym sprzętem, nasze wymagania stają się coraz bardziej wyszukane. Kiedyś wygodny był plecak wojskowy MON, teraz lekki ból ramion po kilku godzinach noszenia 20 kg, wydaje się trudny do zaakceptowania.
Aby być w miarę obiektywnym w ocenie wygody systemu nośnego BioFlex, porównam go do plecaków noszonych ostatnio, a czasami równolegle (jeszcze pamiętam i wymagania podobne). Moim ''papierkiem lakmusowym'' będą Berghaus Katharo i Deuter Aircontact.
Kiedy po raz pierwszy założyłem na plecy C7, moje wrażenia były raczej dziwne. Plecak nie leżał tak miękko, jak ww. plecaki. Pasy barkowe jakby ciągle naciskały ramiona, powodując wypychanie klatki piersiowej. Luzowanie pasków pionujących powodowało, że plecak nienaturalnie odchylał się do tyłu. Wrażenia radykalnie zmieniły się po obciążeniu wora. Rozłożenie ciężaru okazało się takie, że na ramionach nadal odczuwałem tylko lekki nacisk, a ciężar przeniósł się na potężny pas biodrowy. Plecak, a raczej jego system nośny pokazuje swoją klasę w górach. Tutaj, kiedy przez kolejne godziny dźwigam ponad 20kg. poczynając od asfaltowej drogi, a kończąc na stromej ścianie, gdzie bez podpierania i wspomagania się rękami nie poradzisz, można docenić jakość tego produktu i pracę konstruktorów. Pianki, którą wyściełane są szelki, poducha lędźwiowa i pas biodrowy, mają optymalną twardość i grubość. Widać tutaj (podobnie jak u Deutera) doświadczenie producenta. Poduszki są na tyle twarde, że nie zbijają się całkowicie nawet pod dużym obciążeniem i na tyle miękkie, że nigdy nie powstaje wrażenie ucisku twardego, wpijającego się paska. Ruchomy BioFlex nie powoduje niepotrzebnych naprężeń i dodatkowych obciążeń przy ruchach innych niż zwykły marsz. Wrażenie jest niesamowite, kiedy zdjęty plecak muszę powtórnie założyć na plecy. Często jest tak ciężki, że stawiam go na podwyższeniu, aby uniknąć wstawania z pozycji siedzącej z całym tym ''bogactwem''. Nosząc plecak zapomina się ile on naprawdę waży.
Tak, za wygodę Berghaus C7 dostaje ode mnie najwyższe noty. To rzeczywiście system wyjątkowo przyjazny zbolałym plecom.
INNE
Dziwne zamki są w tym plecaku. We wszystkich swoich produktach Berghaus stosuje markowe YKK - nawet do zapinania najmniejszej, głęboko schowanej kieszonki. Tutaj maszynki nie mają żadnych oznaczeń. Zamiast metalowych uchwytów wyposażono je w długie pętle. Na jedynym uchwycie metalowym - pod klapą - zamiast YKK, znajdziemy napis Berghaus. Zęby zamków pokryte są tkaniną i przypominają wyglądem zamki laminowane. Nie mam żadnych zastrzeżeń do jakości tych zamków. Do tej pory działają tak jak to robiły na początku. Mam nadzieję, że tak pozostanie.
Klamry, ucha wykonano z Duraflex`u i dodatkowo sygnowano nazwą producenta. Działają bez zarzutu niezależnie od temperatury, wydając miły dla ucha ''pstryk''.
Plecak ogólnie sprawia wrażenie produktu najwyższej klasy i jakości. Wszystkie szwy zabezpieczone lamówkami, nigdzie nie wystają żadne nitki, nic nie tylko się nie pruje, ale nawet nie daje oznak, aby miało taki zamiar.
Są też elementy, które mogą co poniektórych zniechęcać. System nośny w ruchu nieco skrzypi. Nie jest to głośne - ja już nie słyszę - ale warto wiedzieć. Pasa biodrowego, wzmacnianego elementami z tworzyw i prętem z włókna szklanego, w żadnym wypadku nie da się odgiąć tak mocno, aby można było spiąć go z przodu plecaka. Może to przeszkadzać w niektórych podróżach, np. lotniczych, kiedy sterczące łapy pasa utrudniają upchanie plecaka do jakiegoś małego schowka, hacząc dodatkowo o wszystko naokoło. Cena też nie należy do zachęcających. Teraz plecak nieco staniał, kiedy ja kupowałem kosztował 899 zł.
Czy warto? To zależy czego oczekujemy od plecaka, jak chcemy go użytkować, wreszcie od tego jak mocno jesteśmy zaangażowani w swoją pasję i ile jesteśmy gotowi na to wydać.
Ja plecak polecam. Spełnił całkowicie moje oczekiwania odnośnie jakości, funkcjonalności, a przede wszystkim wygody podczas noszenia i wspinaczki. O cenie już dawno zapomniałem - pozostało wrażenie obcowania z czymś na swój sposób wyjątkowym.
Zalety:
- wygodny system nośny
- podklejane szwy
- duże możliwości troczenia
- bogate wyposażenie
- świetna jakość wykonania
Wady:
- wysoka cena
- pokrowiec przeciwdeszczowy chowany w klapie górnej
- odgłosy skrzypienia w systemie nośnym
- możliwe trudności w przewożeniu plecaka
OCENA PRODUKTU:
Wygoda: 5/5
Wyposażenie: 5/5
Wytrzymałość: 5/5
Ogólna: 5.00/5