05-12-2007, 18:47
OPIS PRODUKTU:
długość: 325cm,
szerokość: 80cm,
saga: 11,5 Kg,
wyporność: 165 Kg,
-----------------------------------------------------------------
RECENZJA:
DATA RECENZJI:
05-12-2007, 18:56
Od dłuższego czasu myślałem o własnej jednostce pływającej. Z różnych względów, m.in. finansowych i lokalowych kończyło się na myśleniu. Trudno jest myśleć o własnej łódce jak mieszka się w bloku i nie dysponuje się nawet małym garażem. Są oczywiście łódki składane i dmuchane. Małe pływające jednostki, które można składać odpadają od razu z tego względu, że zwykle są drogie i mało dostępne w handlu.
Ponieważ pojawiła się wolna gotówka to zacząłem rozglądać się za czymś ciekawym. Interesowały mnie pontony i kajaki dmuchane. Odrzuciłem wszystko co kosztowało mniej niż 100zł i więcej niż 1000zł. Fajne są pontony Hondy, ale przy cenie prawie 3 tysięcy za najmniejszy 2,5 metrowy model były jednak za drogie.
Na rynku w Polsce (rynek w Polsce == allegro) można znaleźć parę modeli kajaków dmuchanych i troszkę pontonów. Nie byłem pewien co wybrać - kajak czy ponton. Kajaki są szybsze, ale pontony są bardziej pojemne i stabilne. I często mają pawęże do mocowania silników. Chociaż dotyczy to raczej droższych pontonów.
Na pewno nie brałem pod uwagę gumowych pontonów z demobilu lub strychu. Można czasami spotkać ofertę sprzedaży „nieużywanego” dwudziestoletniego pontonu. Mimo, że część osób ma zaufanie do takich staroci to jednak chyba nie ma sensu nawet o nich myśleć. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie używać dwudziestoletniej opony samochodowej. Nawet jeśli ta opona byłaby nie używana. Ponton jest z gumy tak, jak opona, więc wnioski nasuwają się same.
Mój wybór padł na dmuchane kajaki Tahiti firmy Sevylor. Kajaki te produkowane są od bardzo wielu lat - jest to więc konstrukcja sprawdzona. W sieci można znaleźć ciekawe informacje dotyczące tego modelu. Z początku chciałem kupić wersję z tekstylną osłoną. Ale później zdecydowałem się na wersję standardową ze względu na problemy z suszeniem tej osłony. Mieszkam w bloku i nie chciałoby mi się uwalić połowy mieszkania podczas jej przenoszenia z przedpokoju na balkon gdzie mogłaby wyschnąć.
Podstawowe dane kajaka są następujące. Wyporność 165 kg, ilość osób: 2, długość 320 cm i szerokość 80 cm. Kajak jest wyposażony w 3 komory główne: dwie boczne i jedną podłogową. Dodatkowo siedzenia są dwukomorowe. Są także dwie małe komory w osłonach dziobu i rufy, ale stanowią one tylko ozdobę. Kajak wykonany jest ze specjalnie wzmocnionego PCV. Instrukcja kajaka dopuszcza używanie go nie tylko do spływów, ale także do surfingu.
Kajak jest w zasadzie dwuosobowy. Jednak raczej dotyczy to dwóch lżejszych i nie za dużych osób. Podobnie sprawa ma się odnośnie bagażu. Jedna osoba i bagaż lub dwie osoby bez bagażu. Co prawda są osoby, które potrafią zmieścić się w dwie osoby z bagażami na biwak, ale wymaga to już pewnych umiejętności w pakowaniu się i za pewnie nie jest specjalnie wygodne. Ale Tahiti nie jest kajakiem typowo turystycznym więc nie jest to dużym problemem.
Kajakiem pływa się bardzo fajnie. Ale trzeba przyznać, że kajaki dmuchane mają swoją specyfikę, którą poznaje się dopiero po pewnym czasie. Więc najpierw kajak trzeba napompować. Jest to łatwe, ale trzeba poświęcić kilkanaście minut na nadmuchanie kajaka i złożenie wioseł. Kajak niestety nie jest zbyt szybki. Wydaje mi się, że może nie mieć sensu robienie spływów kajaków dmuchanych ze zwykłymi. Po prostu może się okazać, że kajaki dmuchane nie dopłyną na czas do transportu zwrotnego.
Wypuszczenie powietrza to w zasadzie nie problem. Ale po całym dniu pływania trzeba troszkę siły, aby wynieść kajak na brzeg, wytrzeć go, spuścić powietrze, złożyć i włożyć do plecaka. Osobiście uważam, że przy używaniu kajaka dmuchanego najtrudniejszym problem jest jego złożenie.
Sevylor Tahiti jest kajakiem wykonanym z dosyć mocnego materiału. Wielokrotnie pływałem nim po zatopionych drzewach na Pogorii IV, a mimo to nie ma żadnej dziurki. Zdażyło mi się przepłynąć nim po kamieniach i jest cały. Rozkładałem go i składałem na plażach pokrytych żwirem i kamieniami, a mimo to nie ma żadnych problemów.
Kiedy płynęłem kajakiem po Czarnej Hańczy to kajak układał się bokiem do kierunku płynięcia, zaczepiał dziobem lub rufą o trzciny i obracał się na drugi bok. Może i to jest zabawne, ale raczej nie na dłuższą metę. Wtedy trasa liczyła 16 km więc brak stateczności był dosyć denerwujący.
Jedną z najgorszych wad tego kajaka jest brak stateczności kierunkowej. Bez dodatkowego steru-statecznika (zwanego z angielska „skeg”) nie ma co myśleć o pływaniu prosto. Trzeba bardzo mocno wiosłować aby móc zachować kierunek płynięcia, a mimo to nie zawsze się udaje.
Firmowy statecznik kosztuje około 100 zł w Polsce, więc wolałem zrobić sobie samemu taki statecznik. Zrobiłem go z dwóch listew drewnianych i dwóch płyt ze sklejki. Statecznk własnej konstrukcji spisał się znakomicie. W opisie firmowego statecznika pisze, że zwiększa on prędkość. Otóż efekt zamocowania statecznika jest inny - bardzo zmniejsza się wysiłek jaki trzeba włożyć w wiosłowanie. Co prawda po pewnym czasie złamał się ten mój statecznik, ale widać sklejka o grubości 4mm to troszkę za mało.
Trzeba przyznać, że brak stateczności tego kajaka jest wadą dosyć poważną. Kiedy pewnego razu wychodziliśmy z kajaka zaczępił mnie jakiś gościu i zapytał o to co kajak ma na rufie, czyli o mój statecznik. Wyjaśniłem mu, że trudno mi było pływać, bo co chwila skręcałem. On przytaknął, że ma taki sam problem ze swoim kajakiem, po czym zrobił fotki mojego statecznika.
Za kajak dałem 500zł. Widziałem również oferty na Allegro i w sklepach internetowych za 700zł. Ale trzeba wyjaśnić jak to jest z ceną tak naprawdę. Otóż Sevylor to firma amerykańska, ale kajak (jak wszystko inne) jest produkowany w Chinach. Cena tego kajaka na ebay.com wynosi około 100 USD. W momencie zakupu było to około 300zł, a na początku listopada 2007 roku jest to około 250zł. Różnica w cenie jest dosyć duża i wynika m.in. z tego, że w Polsce jest vat. A być może także dlatego, że dystrybutorzy życzą sobie więcej za sprzęt zza oceanu. Efekt tego jest taki, że jakość, konstrukcja i wyposażenie kajaka jest proporcjonalne do tych stu dolarów. Ale niezbyt proporcjonalne do pięciuset złotych. I oceniając ten kajak trzeba wziąść to pod uwagę.
Kajak po spakowaniu mieści się w specjalnie do tego celu kupionym plecaku o pojemności około 80-100 litrów. Niemiecki plecak z demobilu Bundeswehry mieści także składane wiosło kajakowe, statecznik, kapok i pompkę. Całość waży klikanaście kilogramów, więc bez problemu można to przenosić na plecach na niewielkie odległości. Spakowany kajak zajmuje prawie całą objętość bagażnika w małym samochodzie.
długość: 325cm,
szerokość: 80cm,
saga: 11,5 Kg,
wyporność: 165 Kg,
-----------------------------------------------------------------
RECENZJA:
DATA RECENZJI:
05-12-2007, 18:56
Od dłuższego czasu myślałem o własnej jednostce pływającej. Z różnych względów, m.in. finansowych i lokalowych kończyło się na myśleniu. Trudno jest myśleć o własnej łódce jak mieszka się w bloku i nie dysponuje się nawet małym garażem. Są oczywiście łódki składane i dmuchane. Małe pływające jednostki, które można składać odpadają od razu z tego względu, że zwykle są drogie i mało dostępne w handlu.
Ponieważ pojawiła się wolna gotówka to zacząłem rozglądać się za czymś ciekawym. Interesowały mnie pontony i kajaki dmuchane. Odrzuciłem wszystko co kosztowało mniej niż 100zł i więcej niż 1000zł. Fajne są pontony Hondy, ale przy cenie prawie 3 tysięcy za najmniejszy 2,5 metrowy model były jednak za drogie.
Na rynku w Polsce (rynek w Polsce == allegro) można znaleźć parę modeli kajaków dmuchanych i troszkę pontonów. Nie byłem pewien co wybrać - kajak czy ponton. Kajaki są szybsze, ale pontony są bardziej pojemne i stabilne. I często mają pawęże do mocowania silników. Chociaż dotyczy to raczej droższych pontonów.
Na pewno nie brałem pod uwagę gumowych pontonów z demobilu lub strychu. Można czasami spotkać ofertę sprzedaży „nieużywanego” dwudziestoletniego pontonu. Mimo, że część osób ma zaufanie do takich staroci to jednak chyba nie ma sensu nawet o nich myśleć. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie używać dwudziestoletniej opony samochodowej. Nawet jeśli ta opona byłaby nie używana. Ponton jest z gumy tak, jak opona, więc wnioski nasuwają się same.
Mój wybór padł na dmuchane kajaki Tahiti firmy Sevylor. Kajaki te produkowane są od bardzo wielu lat - jest to więc konstrukcja sprawdzona. W sieci można znaleźć ciekawe informacje dotyczące tego modelu. Z początku chciałem kupić wersję z tekstylną osłoną. Ale później zdecydowałem się na wersję standardową ze względu na problemy z suszeniem tej osłony. Mieszkam w bloku i nie chciałoby mi się uwalić połowy mieszkania podczas jej przenoszenia z przedpokoju na balkon gdzie mogłaby wyschnąć.
Podstawowe dane kajaka są następujące. Wyporność 165 kg, ilość osób: 2, długość 320 cm i szerokość 80 cm. Kajak jest wyposażony w 3 komory główne: dwie boczne i jedną podłogową. Dodatkowo siedzenia są dwukomorowe. Są także dwie małe komory w osłonach dziobu i rufy, ale stanowią one tylko ozdobę. Kajak wykonany jest ze specjalnie wzmocnionego PCV. Instrukcja kajaka dopuszcza używanie go nie tylko do spływów, ale także do surfingu.
Kajak jest w zasadzie dwuosobowy. Jednak raczej dotyczy to dwóch lżejszych i nie za dużych osób. Podobnie sprawa ma się odnośnie bagażu. Jedna osoba i bagaż lub dwie osoby bez bagażu. Co prawda są osoby, które potrafią zmieścić się w dwie osoby z bagażami na biwak, ale wymaga to już pewnych umiejętności w pakowaniu się i za pewnie nie jest specjalnie wygodne. Ale Tahiti nie jest kajakiem typowo turystycznym więc nie jest to dużym problemem.
Kajakiem pływa się bardzo fajnie. Ale trzeba przyznać, że kajaki dmuchane mają swoją specyfikę, którą poznaje się dopiero po pewnym czasie. Więc najpierw kajak trzeba napompować. Jest to łatwe, ale trzeba poświęcić kilkanaście minut na nadmuchanie kajaka i złożenie wioseł. Kajak niestety nie jest zbyt szybki. Wydaje mi się, że może nie mieć sensu robienie spływów kajaków dmuchanych ze zwykłymi. Po prostu może się okazać, że kajaki dmuchane nie dopłyną na czas do transportu zwrotnego.
Wypuszczenie powietrza to w zasadzie nie problem. Ale po całym dniu pływania trzeba troszkę siły, aby wynieść kajak na brzeg, wytrzeć go, spuścić powietrze, złożyć i włożyć do plecaka. Osobiście uważam, że przy używaniu kajaka dmuchanego najtrudniejszym problem jest jego złożenie.
Sevylor Tahiti jest kajakiem wykonanym z dosyć mocnego materiału. Wielokrotnie pływałem nim po zatopionych drzewach na Pogorii IV, a mimo to nie ma żadnej dziurki. Zdażyło mi się przepłynąć nim po kamieniach i jest cały. Rozkładałem go i składałem na plażach pokrytych żwirem i kamieniami, a mimo to nie ma żadnych problemów.
Kiedy płynęłem kajakiem po Czarnej Hańczy to kajak układał się bokiem do kierunku płynięcia, zaczepiał dziobem lub rufą o trzciny i obracał się na drugi bok. Może i to jest zabawne, ale raczej nie na dłuższą metę. Wtedy trasa liczyła 16 km więc brak stateczności był dosyć denerwujący.
Jedną z najgorszych wad tego kajaka jest brak stateczności kierunkowej. Bez dodatkowego steru-statecznika (zwanego z angielska „skeg”) nie ma co myśleć o pływaniu prosto. Trzeba bardzo mocno wiosłować aby móc zachować kierunek płynięcia, a mimo to nie zawsze się udaje.
Firmowy statecznik kosztuje około 100 zł w Polsce, więc wolałem zrobić sobie samemu taki statecznik. Zrobiłem go z dwóch listew drewnianych i dwóch płyt ze sklejki. Statecznk własnej konstrukcji spisał się znakomicie. W opisie firmowego statecznika pisze, że zwiększa on prędkość. Otóż efekt zamocowania statecznika jest inny - bardzo zmniejsza się wysiłek jaki trzeba włożyć w wiosłowanie. Co prawda po pewnym czasie złamał się ten mój statecznik, ale widać sklejka o grubości 4mm to troszkę za mało.
Trzeba przyznać, że brak stateczności tego kajaka jest wadą dosyć poważną. Kiedy pewnego razu wychodziliśmy z kajaka zaczępił mnie jakiś gościu i zapytał o to co kajak ma na rufie, czyli o mój statecznik. Wyjaśniłem mu, że trudno mi było pływać, bo co chwila skręcałem. On przytaknął, że ma taki sam problem ze swoim kajakiem, po czym zrobił fotki mojego statecznika.
Za kajak dałem 500zł. Widziałem również oferty na Allegro i w sklepach internetowych za 700zł. Ale trzeba wyjaśnić jak to jest z ceną tak naprawdę. Otóż Sevylor to firma amerykańska, ale kajak (jak wszystko inne) jest produkowany w Chinach. Cena tego kajaka na ebay.com wynosi około 100 USD. W momencie zakupu było to około 300zł, a na początku listopada 2007 roku jest to około 250zł. Różnica w cenie jest dosyć duża i wynika m.in. z tego, że w Polsce jest vat. A być może także dlatego, że dystrybutorzy życzą sobie więcej za sprzęt zza oceanu. Efekt tego jest taki, że jakość, konstrukcja i wyposażenie kajaka jest proporcjonalne do tych stu dolarów. Ale niezbyt proporcjonalne do pięciuset złotych. I oceniając ten kajak trzeba wziąść to pod uwagę.
Kajak po spakowaniu mieści się w specjalnie do tego celu kupionym plecaku o pojemności około 80-100 litrów. Niemiecki plecak z demobilu Bundeswehry mieści także składane wiosło kajakowe, statecznik, kapok i pompkę. Całość waży klikanaście kilogramów, więc bez problemu można to przenosić na plecach na niewielkie odległości. Spakowany kajak zajmuje prawie całą objętość bagażnika w małym samochodzie.