NGT

Pełna wersja: Reklamacje sprzętu outdoor (obuwie:osobny wątek)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
>>wkurzony Joasior

> Chcemy z tym iść do sądu tylko nie wiemy jak wnieść pozew, ile to kosztuje i wogóle nie bardzo się orientujemy.

W każdym powiecie jest tzw. rzecznik praw konsumenta, najczęściej starszy Pan pracujący na pół etatu, wyposażony w sekretarkę - najlepiej sprawdzić telefonicznie w jakich jest godzinach, bo pani sekretarka ma ciut mniejszą wiedzę. Wcale nie musi być przy urzędzie miejskim, niby dlaczego miałby tam być - ale za to w takim miejscu powinni Ci udzielić informacji, gdzie go szukać, mozesz też sprawdzić w necie. Panu rzecznikowi płaci nasz wspaniały rząd, więc możesz, a nawet powinnaś się do niego udać na poważną rozmowę z kompletem dokumentów - paragony, gwarancje, pisma reklamacyjne - wszystko co masz. On Ci miło wytłumaczy na czym stoisz i jakie masz szanse - czy powinnaś jeszcze dać jakiś termin na załatwienie sprawy sklepowi (to jest ważne dla sądu, czy dałąś odpowiedni termin), czy sytuacji jest tak nabrzmiała, że trzeba pisać pozew - bo już wszystkie możliwości załatwienia sprawy poza sądem wyczerpałaś, dowiesz się na miejscu. Czyli na początek musisz znaleźć rzecznika i urządzić z nim małe spotkanko!?!

Jeśli potrzebny będzie pozew - zakładam, że tak jak w moim przypadku, sklep będzie Cię zwodził w nieskończoność - Pan rzecznik uprzejmie go dla Ciebie przygotuje, naturalnie nieodpłatnie - zrobi odpowiednią ilość kopii pozwu - jedna dla Ciebie (oryginał), jedna dla sądu i jeszcze jedna dla pozwanego (czyli sklepu) - kopie poświadczy na zgodność z oryginałem. Oczywiście to chwile potrwa (2 tygodnie). Gotowy pozew podpisujesz w odpowiednich miejscach i zanosisz do sądu grodzkiego, tam dostaniesz na swojej kopii pieczątke (poświadczenie, że go złożyłaś) - ja się nie spotkałem z czymś takim jak sąd konsumencki, prawnikiem nie jestem, ale dla mnie to jakiś dziwoląg, może dlatego, że jestem z dość małego miasteczka. Po jakimś czasie do domciu przychodzi wezwanie do uiszczenia odpowiedniej kwoty w terminie 7 dni (zależnie od tego co wpisze w pozew rzecznik, od wartości sporu, od tego czy rozprawa będzie w obecności stron, czy zaocznie) w kasie sądu - w moim przypadku to było 2% wartości sporu. Wszystkie pieniążki, ktore wpłacasz, są do zwrotu, jeśli wygrasz sprawę zwraca Ci je pozwany. Kiedy wpłacisz pieniążki, rusza cała procedura - pozwany dostaje informacje, że się go czepiłaś, zbiera się sąd i wydaje wyrok - załóżmy się nie potrzebne są strony, bo taką opcję wybrał rzecznik. Wtedy po 3 tygodniach dostajesz nakaz zapłaty odpowiedniej kwoty dla sklepu (ten etap jest zaskakująco krótki, takie mam subiektywne wrażenie, jednak nasze sądy w sprawach cywilnych są sprawne), zakładam, że jeśli nie masz 300% racji to nie złożysz pozwu - sklep zwraca Ci tyle ile stoi na fakturze + odsetki ustawowe od dnia zakupu + koszta które poniosłaś na sprawę. Pozwany może się odwołać - ma 14 dni na zapłatę (oczywiście Ty odbierzesz nakaz następnego dnia, on po 14 dniach, a liczy się 14 dni od dnia kiedy pozwany odebrał nakaz), lub na odwołanie się (liczy się data stempla, więc znów może grać na zwłokę). Zakładam, że ma dość, czyli się nie odwołuje i płaci Ci grzecznie. To wersja optymistyczna.

Teraz pesymistyczna. Pozwany się odwoła (gra na zwłoke, ale to on ma przegraną na 300% sprawę i to on w końcu ponosi koszta sądowe, więc nie rezygnujesz tylko walczysz dalej), dostajesz odpowiedni dokument, że tak się stało - Ty ponosisz koszta kolejnego posiedzenia sądu, więc znów musisz zapłacić (tym razem dodatkowe 6% wartości sporu) i odbywa się rozprawa (oczywiście wszystko trwa). I znów wygrywasz - zgodnie z tym co powiedział Ci rzecznik na samym początku, dostajesz kolejny nakaz zapłaty, czekasz 14 dni aż się upawomocni, sprzedawca nie płaci w tym terminie, chociaż ma już drugi nakaz. Idziesz znów do sądu grodzkiego, składasz podanie o doręcznie tytułu wykonawczego, płacisz 12 zł w znaczkach sądowych i idziesz z tym wyrokiem do komornika - ten ściąga pieniążki ze sklepu (jeśli nie ma ich na koncie, zabierze mu towar i go sprzeda, nie ma przeproś - jest kupę sposobów, żeby komornika uniknąć, ale proponuje nie rozwijać tego wątku...) i dolicza sobie swoje koszta! Dostajesz zwrot kwoty z faktury, kosztów i znaczków. Gratuluje wytrwałości! Możesz teraz kupić nowe buty!?!

Zeby jeszcze uprządkować pewne sprawy, które już były w wątku:

Reklamujemy u sprzedawcy, a nie u producenta, tak mówi odpowiednie ustawa którą sobie możecie znaleźć ciut wyżej. Reklamacja u producenta to MIT! Chociaż niektórym się udaje..

Żądamy kwoty jaką zapłaciliśmy + odsetki ustawowe od dnia zakupu (można w necie znaleźć kalulator, lub sobie policzyć samemu, jak ktoś jest ambitny)!?! Liczy się faktura, paragon!

Kolejny MIT dotyczący reklamacji! Nie ma nigdzie takiego zapisu, że jeśli coś reklamujemy 3 razy, to możemy zarządać zwrotu pieniążków! TO MIT!?! Nie powielajcie go, bo to bezsens, ja straciłem kupę czasu i nerwów, przez brak informacji! Jeśli w ciągu pół roku wystąpiła NIEZGODNOŚĆ TOWARU Z UMOWĄ (znaczy coś jest nie tak - kurtka przecieka, podeszwa pękła, etc), to mamy z miejsca prawo do zwrotu pieniążków (jeśli tego chcemy, bo przecież sprzedawca nas namówi na naprawę, nieprawdaż?)?!? Jeśli sprzedawca o tym nie wie (wie, tylko rżnie głupa) to niech go poinformuje za waszą prośbą rzecznik! A jeśli to nie pomoże, idźcie do sądu.

Rzeczoznawca - dla mnie to też MIT, ale nie mam doświadczenia, nie reklamuję butów, a w tym przypadku taki gość ma chyba najwięcej do powiedzenia. Ale już ktoś o tym pisał, są odpowienie normy i Ci gościowie kłamią wrednie...

Federacja konsumentów to dla mnie też MIT. To tylko taka strona www, na której jest kupę informacji, ale ciężko coś z niej pokapować, puste hasło, po prostu trzeba uderzyć do rzecznika i przeczytać w/w ustawę!

I na koniec:

Odwołanie się do sądu to moim zdaniem ostateczność, jeśli sprzedawca nie chcę zupełnie współpracować, ale jeśli chodzi o jakąś rozsądną kwotę i jesteście pewni swojej sprawy, to reklamujcie, nie dajmy się robić w trąbkę!?! Ostrzegam, że to strasznie długo trwa, trzeba się naprawdę uzbroić w cierpliwość i zainwestować swój czas i pieniążki!

Jeśli przeczytaliście ten cały wywód, wiecie ile to może potrwać, dziwicie się teraz sprzedawcom, że nas zbywają? Za ile musieli byście kupić buty, żeby się tyle nabiegać żeby odzyskać pieniązki? Ilu jest takich, którzy dadzą sobie spokój i poprostu dadzą się oszukać?

Moim zdaniem, nie warto nikogo straszyć prokuraturą, policją, czy innymi takimi - nawet rzecznikiem nie warto straszyć. Jeśli masz faktycznie prawo do zareklamowania, idź prosto do rzecznika, jeśli już niech on ew. postraszy. Nie zniżajmy się do poziomu nieuczciwych sprzedawców!

Reklamujcie, naprawdę warto!?! Odsetki ustawowe to około 13% rocznie...

PS Jeśli coś przekręciłem, to proszę mnie uprzejmie naprostować, starałem się jak mogłem wszystko wyłożyć w prosty sposób, myślę, że mam już trochę doświadczenia i rozeznania jak to wygląda, ale przechodzą taką dłuuuuugą drogę po raz pierwszy, więc pewnie są inne możliwości rozwiązania sprawy na różnych etapach. Pozdry for all!

odnośnie zakładania sprawy proponuję zajrzec w link poniżej.
Google znalazł to w 5 sek - polecam tą wspaniałą wyszukiwarkę
-------------------------------------------
www.doczu.tk

Kamil

Radek napisał: Jeśli w ciągu pół roku wystąpiła NIEZGODNOŚĆ TOWARU Z UMOWĄ (znaczy coś jest nie tak - kurtka przecieka, podeszwa pękła, etc), to mamy z miejsca prawo do zwrotu pieniążków (jeśli tego chcemy, bo przecież sprzedawca nas namówi na naprawę, nieprawdaż?)?!?

Tutaj się nie zgodzę. Co innego jest przeciekająca kurtka co innego pęknięta podeszwa. Pękniętej podeszwy to raczej się nie naprawi ale przeciekającą kurtkę - to już możliwe. Jeżeli sprzedawca/producent stwierdzi, że ją naprawi i nie wpłynie to na zgodność towaru z umową to nie zmusisz go do wypłaty kasy. Może też wymienić towar na nowy.
W tym przypadku sam rozpowszechniasz MIT.

Art. 8. 1. Jeżeli towar konsumpcyjny jest niezgodny z umową, kupujący może żądać doprowadzenia go do stanu zgodnego z umową przez nieodpłatną naprawę albo wymianę na nowy, chyba że naprawa albo wymiana są niemożliwe lub wymagają nadmiernych kosztów. Przy ocenie nadmierności kosztów uwzględnia się wartość towaru zgodnego z umową oraz rodzaj i stopień stwierdzonej niezgodności, a także bierze się pod uwagę niedogodności, na jakie naraziłby kupującego inny sposób zaspokojenia.


-------------------------------------------
Kamil

kardi

Radek- w przypadku Joasior juz nie chodzi o zwykłą reklamacje! przeciez sprzedawca sfalszował dokument! jesli to nie jest przestępstwo ,to przynajmniej wykroczenie ! (nie znam sie na prawie) co znaczy nie znizajmy sie do poziomu sprzedawcy - my nie będziemy nic falszować , tylko powiadamiamy o w/zaist. sytuacji odpowiedni organ ... (tak przynajmniej powinno byc w panstwie ktore zowie sie panstwem prawa...

Kamil

Joasior - Po drugie sprzedawca sfałszował datę po to, żeby buty były na gwarancji i reklamację rozpatruje wtedy producent - po roku reklamację rozpatruje sprzedawca i on za to odpowiada.

A skąd te wiadomości? Kto Ci powiedział, ile producent daje gwaracji dystrybutorowi (bo ze sprzedawcą to podejrzewam, że nawet nie rozmawia). Dystrybutorzy mają najpewniej jakąś pulę określoną w % do której odpowiadają - dopiero po niej mogą płakać producentowi do rękawa. Tak jest w innych branżach, więc w tej pewnie podobnie.
Trudno doszukiwać się tutaj działania na niekorzyść kogokolwiek a już na pewno na waszą (chyba że dystrybutora?). Ja tu widzę raczej działanie na waszą korzyść. Czym krócej buty używane, tym większe prawdopodobieństwo załatwienia pozytywnie reklamacji.

Uważasz, że reklamacja została nieuznana bo zostało napisane o okresie użytkowania butów 7 a nie 19 miesięcy?
-------------------------------------------
Kamil

joasior

Do Kamila;
Po pierwsze to po co sprzedawcy zmieniać datę sprzedaży? Na pewno nie na naszą korzyść! On nic nie stara się zrobić na naszą korzyść! Chciał sobie ułatwić sprawę gdyż producent dał nam tylko 1 rok gwarancji. W przypadku gwarancji za buty odpowiada producent - to on naprawia, wymienia i zwraca kase. W tym przypadku tak jest ponieważ reklamacja została wysłana do producenta i to on nam dał odpowiedź. Natomiast jest jeszcze coś takiego jak niezgodność towaru z umową - obowiązuje przez 2 lata i w tym przypadku (niezależnie od gwarancji) odpowiada wedle przepisów sprzedawca, ale może mieć umowę z producentem, że to producent odpowiada również za niezgodność, albo np dzielą koszty między sobą - jest wiele rozwiązań - w zależności od tego jak się dogadają. Wydaje mi się że sfałszował datę, żeby sobie sprawę ułatwić i zwalić buty na gwarancji na producenta!
Po drugie jest znaczna różnica pomiędzy butami używanymi przez 7 miesięcy a przez 19 - chyba że chodzi się w nich raz na pół roku, wtedy jej nie widać. Buty używane 19 miesięcy mają bardziej zużytą podeszwę i wyglądają nieco gorzej niż używane 7 mies. Rzeczoznawca producenta mógł stwierdzić, że buty są nadmiernie zużyte jak na pół roku używania i wydał negatywną opinię.
Podziękowania dla Radka, który musiał się tyle napisać, żeby mi wszystko wyoślić. Mam do niego jeszcze pytanie - czy wygrał wkońcu sprawę, co reklamował i ile to w sumie kosztowało, no i jak długo trwało?
Nie podaruję takiego traktowania przez sprzedawcę, który sobie jaja z nas robi i pewnie po cichu się już śmieje, że i tak nie wniesiemy pozwu - i się zdziwi. Nie można na każdym kroku odpuszczać - należe do upartych osób i nie podaruje - poskręca mnie jak coś nie zrobie!
Może spróbuje faktycznie dogadać się po raz trzeci ze sprzedawcą i jak tym razem to nie przyniesie efektów w postaci nowych butów (pęknięcia nie da się raczej naprawić) lub zwrotu kasy to wtedy wyruszymy do rzecznika! Napiszę jak się sprawa potoczyła
-------------------------------------------
wkurzony joasior

bart

alloc jak mozesz odezwij sie na gg:3422471(niewidoczny) bo masz chyba podobny problem jak ja

joasior

Właśnie sprawdziłam i w Bielsku jest coś takiego jak polubowny sąd konsumencki przy starostwie powiatowym - w przypadku tego sądu nie ponosi się kosztów (wyjątkiem jest opinia rzeczoznawcy za którą się płaci jak jest konieczna), jest to łatwiejsza, dużo tańsza i krótsza droga - jednak wymagana jest zgoda sprzedawcy na taki sąd - jak się nie zgodzi to wtedy idzie się już do sądu grodzkiego. I wtedy jest normalna rozprawa i dużo więcej kosztowna. Tyle się dowiedziałam. A federacja konsumentów ponoć udziela porad prawnych i może nawet za nas wnieść pozew do sądu i nas reprezentować - jeśli oczywiście zainteresuje się sprawą. Cd. nastąpi!
-------------------------------------------
wkurzony joasior

Corto

josior- W przypadku gwarancji za buty odpowiada producent - to on naprawia, wymienia i zwraca kase. W tym przypadku tak jest ponieważ reklamacja została wysłana do producenta i to on nam dał odpowiedź.

Mam wrazenie że nie odróżniasz róznicy między producentem a dystrybutorem. Chyba że odpowiedź nadeszła z Itali. A to wtedy przepraszam:-)

To, czy reklamacja nie zostaje uznana z gwarancji czy z tytułu niezgodności z umową jest dla sprzedawcy obojętne - i tak pieniądze oddaje dystrybutor. Sprzedawca odpowiada tylko prawnie przed klientem. Nie wiem skąd wzięły Ci te wiadomoścci o tych terminach itp - ale są całkowice nieprawdziwe.
-------------------------------------------
Corto

joasior

Do Corto:
Ależ ty jesteś ironiczny! Nie każdy zna się na prawie. Rozróżniam (pomimo że jestem babą) co to dystrybutor a co producent - faktycznie z przyzwyczajenia już chyba pisałam cały czas o producencie a chodziło mi o dystrybutora. Nie zawsze przy niezgodności towaru z umową kase zwraca producent - zależy to od tego jak się dogadają między sobą.
To nie wiem jakie intencje miał Pan sprzedawca w sfałszowaniu daty?
-------------------------------------------
wkurzony joasior

> Doczu, słuszna uwaga, warto poczytać, ale nie każdy pojmuje prawniczy slang - np. ja przyznaje się że nie bałdzo... zrozumiałem cokolwkiek po przeprowadzeniu

procedury samemu, chociaż też nie do końca...

> Kamil, dzięki za poprawkę, słuszna uwaga, ja sobie tak tylko palnąłem z tą kurtką

> kardi, zapewne masz rację, ale spróbuj to kiedyś wcielić w życie i daj potem znać jak było

a co do czasu trwania gwarancji:
'Art. 10. 1. Sprzedawca odpowiada za niezgodność towaru konsumpcyjnego z umową jedynie w przypadku jej stwierdzenia przed upływem dwóch lat od wydania

tego towaru kupującemu; termin ten biegnie na nowo w razie wymiany towaru.'

>joasior, 'Mam do niego jeszcze pytanie - czy wygrał wkońcu sprawę, co reklamował i ile to w sumie kosztowało, no i jak długo trwało?'
chodzi o cyfraka, terminarz orientacyjne wygląda tak
2004.03.26 zakup
2004.07.22 1 wymiana
2004.11.15 2 wymiana
2005.02.17 3 wymiana
2005.04.07 próba odzyskania pieniędzy od producenta
2005.04.19 1 próba odzyskania pieniędzy od sklepu
2005.05.04 2 próba odzyskania pieniędzy od sklepu
2005.05.07 sprzęt przepadł w trójkącie bemudzkim, gdzie zawiozła go Stolica...
2005.06.29 inforomacja dla sklepu, że zgłaszam sprawę do sądu
2005.08.03 złożenie pozwu
2005.08.22 nakaz zapłaty dla sklepu
2005.09.02 sklep odbiera nakaz
...
2005.09.21 wyrok się uprawomocnia i idę do komornika, albo sklep składa odwołanie i odbywa się rozprawa, zobaczymy

słowem jeszce nie wygrałem, ale już wiem jak to mniej więcej wygląda
na razie zainwestowałem 2% wartości sporu, to nie jest dużo, bo kwota zakupu była znaczna, > 2 000
wydaje mi się, że od złożenia pozwu poszło całkiem prędko, oczywiście sklep dalej utrudnia i opóźnia sprawę i długo błądziłem...

halicz

-> Corto
Zgadza się, że odpowiada za to producent, ale ''przedłużeniem'' producenta jest dystrybutor.
Zarzucasz Joasiorowi, że nie odróżnia jednego od drugiego, ale sam sobie zaprzeczasz, pisząc że napraw dokonuje w tym przypadku producent - czyżby kazdorazowo odsyłali buty do Italii?
Oczywiście nie, bo odpowiednio wyposażony serwis powinien być na miejscu. I sprawę należy załatwić na miejscu. Dla mnie oczywiste jest, że w tym przypadku producent=dystrybutor.
Tak czy inaczej należy ponownie złożyć reklamację, odwołać się od decyzji, wspomnieć o niezrozumiałych (i właściwie bezcelowych) fałszerskich praktykach sprzedawcy i ponownie ( np. z pominięciem sklepu) buty zareklamować. No i zasięgnąć porady rzecnika.

-------------------------------------------
halicz HiM3stawy

Corto

joasior -
> Ależ ty jesteś ironiczny!
Nie jestem. Ale jezeli już kogoś oskarżasz to pisz fakty a nie a nie twoje skróty myślowe. Miła jesteś tylko dla tych którzy Ci popierają?

> Nie każdy zna się na prawie.
Ja też się nie znam. Dlatego nie feruje lekkomyślnie wyroków.

>Nie zawsze przy niezgodności towaru z umową kase zwraca >producent - zależy to od tego jak się dogadają między sobą.
Zawsze. Nieuznanie przez dystrybutora najprawdopodobniej skończyłoby współpracę z tym sprzedawcą, co chyba się dystrybutorowi nie opłaci. Ale rozumiem że Ty znasz jakąś dodatkową umowę pomiędzy producentem a sprzedawcą która wyklucza to roszczenie zwrotne?

>To nie wiem jakie intencje miał Pan sprzedawca w sfałszowaniu daty?
No własnie. Jakie? Bo ja jakoś ich nie widzę.

Czasem warto sobie na zimno przemyśleć sprawę. A przynajmniej próbować zrozumieć inny tok myślenia (spojrzeć z innej strony).

Ja piszę tylko o tym ''fałszowaniu dokumentów''. Nie wypowiadam się o zasadności twojej reklamacji.


-------------------------------------------
Corto

Wydaje mi się (podkreślam, że wydaje mi się), że tok myślenia joasiora jest prawidłowy. Jak już to zostało ustalone, sprzedawca odpowiada za towar przez dwa lata. Dobrą wolą producenta, czy dystrybutora (nie wiem, kto to ustala) jest danie gwarancji. Chyba nie po to ona jest żeby sprzedawca za nią odpowiadał, bo bez niej i tak ręczy za towar. No chyba ze jest to tylko mydleniem ludziom oczu. Ale jeśli za gwarancje odpowiada dystrybutor/producent, to wydaje się jasne, po co gość fałszował datę.
-------------------------------------------
..::Łukasz::..

joasior

Do Corto:
Po pierwsze to nikogo nie oskarżam - nie wiem skąd ci się to wzięło.
Po drugie ciężko jest opisać dokładnie całą sprawę i co myślę - dlatego używam skrótów myślowych.
Po trzecie jestem miła również dla osób które się ze mną nie zgadzają - szanuje to że każdy ma swoje zdanie - tak powinno być.
Po czwarte napisłam, że jesteś ironiczny bo wyczułam w twojej poprzedniej wypowiedzi, że sugerujesz że jestem tylko głupią babą i nie rozróżniam producenta od dystrybutora - mogłeś to delikatniej ująć.
A po piąte to nie lubię być atakowana tak po prostu - wydaje mi się że nie potrafisz być asertywny i bezzasadnie atakujesz innych. Ja tylko pisze to co myśle i jak cała sprawa wygląda - a ty piszesz do mnie jak bym była jakaś głupia. Nie każdy zna się na wszystkim - gdybym się znała to nie pisałabym na formum. Ale nie zamierzam się z nikim kłócić, bo to nie miejsce i czas i przemyśl sobie jak się odnosisz do innych - mam ponowne wrażenie, że piszesz jak do idiotki! Przepraszam jeśli cię uraziłam i poczułeś się niemile potraktowany! A co do zwrotu kasy to wszystko zależy od umowy między dystrybutorem a sprzedawcą - wiem od kumpla który ma pracę z tym związaną!
-------------------------------------------
wkurzony joasior

joasior

Dzięki Gradzio za poparcie! Mi też się tak wydaje i tak wyczytałam na stronie federacji konsumentów. Pozdrowienia!
-------------------------------------------
wkurzony joasior

Corto

Joasior
> Po pierwsze to nikogo nie oskarżam - nie wiem skąd ci się to wzięło.
A te określenia o fałszowaniu i oszukiwaniu to jak nazwiesz?

> nie lubię być atakowana
Na pewno Cię nie atakuje.

>mam ponowne wrażenie, że piszesz jak do idiotki!
przykro mi, że odnosisz takie wrazenie.

>A co do zwrotu kasy to wszystko zależy od umowy między >dystrybutorem a sprzedawcą - wiem od kumpla który ma pracę z tym >związaną!
Widzisz? A Ty piszesz w stylu który sugeruje, że znasz tą umowę, np ''sprzedawca sfałszował datę po to, żeby buty były na gwarancji i reklamację rozpatruje wtedy producent - po roku reklamację rozpatruje sprzedawca i on za to odpowiada''

Na tym skończę próby pokazania, że ktoś może po faktach które przedstawiasz dojść do innego wniosku niż Ty. Mógłbym po uzasadnieniu mojego punktu widzenia zostać znowu pomówiony o traktowanie Cię jak idiotki a nie jest to miłe.

Miłego dnia i udanego zakończenia sprawy.


-------------------------------------------
Corto

joasior

Corto
Nadal nie wiem o co ci chodzi i nie lubie się kłócić. Ja mam swój punkt widzenia, a ty swój i to szanuje. Ale to ty mnie pierwszy zaatakowałeś, że nie odróżniam producenta od dystrybutora i mam prawo do takiej reakcji. Co do sprzedawcy i oskarżania go o oszustwo to było tak: jak powiadomiliśmy sprzedawce co odkryliśmy to się wypierał, potem stwierdził że może to producent zmienił datę, a potem znowu że może się rozmazało (ewidentnie do 4 dorobione są diwe kreski - tym samym długopisem i jest 5), a na końcu jak postraszyliśmy go rzecznikiem praw konsumenta to się tak zdenerwował, że szukał wszędzie papierów, które pred nim leżały. Jak ty byś się wtedy poczuł? Nie widze innego wytłumaczenia tego co zrobił sprzedawca niż przedstawione kilka wątków wcześniej. Może ktoś mi podpowie jaką inną intencję sprzedawcy w tym dostrzega?
-------------------------------------------
wkurzony joasior

Tomke

Radku!
>Żądamy kwoty jaką zapłaciliśmy + odsetki ustawowe od dnia zakupu

Na jakiej podstawie prawnej można żądać tych odsetek i za co?
Towar kupiłeś został ci wydany użytkowałeś go i się zepsuł normalna sprawa więc przy reklamacji zwrot gotówki wydjae mi się że tylko tej co zapłaciłeś bez żadnych odsetek.

A druga sprawa
>Jeśli w ciągu pół roku wystąpiła NIEZGODNOŚĆ TOWARU Z UMOWĄ >(znaczy coś jest nie tak - kurtka przecieka, podeszwa pękła, etc), to >mamy z miejsca prawo do zwrotu pieniążków
Tu się mylisz. Nie z miejsca mamy prawo do zwrotu kasy tylko przyjmuje się że wada istniał w momencie zakupu. Jeżeli jest to powyżej tego terminu to na tobie spoczywa obowiązek udowodnienia sprzedawcy że to powstało z jego winy(cały czas piszę o NIEZGODNOŚĆI TOWARU Z UMOWĄ)

W przypadku niezgodności towaru z umową najpierw możemy ządać wymiany towaru na nowy, potem naprawy a dopiero na samym końcu zwrotu kasy

-------------------------------------------
Tomek

Waldi

Mam taka sytuacje.Kupilem na poczatku lipca buty w Campusie (ale akurat nie Campusa tylko Lafumy - coz, leszcz bylem (i jeszcze jestem z deka) w tej dziedzinie a i kaski na lepsze nie bylo) trekingowe, bez membrany, z wierzchu skóra+cordura. Fakt ze po godzinie mardzu po rosie przemokly, ale to akurat nie o to chodzi bo nieprzemakalnosci sie nei spodziewalem, ale po 3 dniach chodzenia po gorach i to nie w ekstremalnych warunkach, prawy but zaczal bardzo uwierac. Po pierwsze w palcach zgina sie w takim miejscu ze uciska w staw na duzym palcu, po drugieszew uciska w kostke. Normalnie tego nie widac jak sie but oglada,dopiero jak sie pochodzi w nich ok15 min to doipiero sie czuje ze uwiera. Oddalem do reklamacji ale rozpatrzyli negatywnie (napisali ze nie widza wad materialowych). Nie wiedzialem za bardzo co robic dalej wiec zabralem buty. Tylko czy jest szansa dalej cos z tym zrobic? Bo szkoda ze wydalem na nie troche pieniedzy a teraz nie da sie w nich chodzic.
-------------------------------------------
Waldi