NGT

Pełna wersja: [Recenzja] The North Face Tek Tee L/S
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
OPIS PRODUKTU:

polartec power- dry
długi rękaw

-----------------------------------------------------------------
RECENZJA:

DATA RECENZJI:
09-05-2005, 05:00

Dokonując wcześniej zakupu odzieży polarowej oraz kurtki membranowej, zakup bielizny był kwestią czasu no i w pewnym stopniu zasobów mojego skromnego portfela. Przebrnąłem w jej poszukiwaniach wiele sklepów w Trójmieście oraz całe mnóstwo stron firmowych i sklepowych w necie. Głównie z tego powodu, że koszulka ta miała i ma za zadanie przetrwać naprawdę ciężkie chwile na moim grzbiecie, co za chwile zostanie opisane. Zakupiona przeze mnie w Globetrotter`ze Tek Tee jest koloru szarego, ale dostępna była również w wersji czarnej i białej. Cena jak na TNF była bardzo korzystna, bo ok. 120 zł w przeliczeniu z Euro na PLN. Model opisywany, pochodzi z sezonu 2003/ 2004, którego produkcja została już zakończona, ale na rynku pojawił się już jego następca, niestety w cenie dużo wyższej.

Materiał i wykonanie
Tek Tee wykonana została w 100% z polartecu power- dry. Posiada płaskie szwy, długie rękawy. Skrojona jest dość wygodnie, a wadą, może być jedynie to, że nie posiada dłuższego tyłu co szczególnie daje się we znaki przy jeździe rowerem. Jak większość koszulek termoaktywnych jest obcisła. Dość ważną uwagą dla przyszłych kupujących jest to, że zaniżona jest rozmiarówka. Ja zazwyczaj noszę L-kę lub czasem nawet XL-kę, natomiast w przypadku tej koszulki zakupiłem, za radą Hammet`a M-kę, co okazało się trafnym wyborem.

Próba Nr 1- bieg
Jednym z pierwszych zadań, na które natrafił mój TNF był 8 km bieg po trójmiejskich lasach i górkach. Niejednemu wiadomo, że te morenowe wzgórza potrafią dać ostro w kość, a ja jako osoba dość mocno pocąca się nie spodziewałem się zbyt wielkich cudów. Należy tu dodać, że jako drugą warstwę miałem na sobie bluzę 200- kę i mojego sławnego Campus`a Moritza jako trzecią. I tu już na samym początku spotkało mnie miłe rozczarowanie. Większość potu, który wyprodukowałem została odprowadzona jak należy do trzeciej warstwy (membrana Moritz`a ledwo dychała). Mogłem to ocenić dodatkowo na podstawie wcześniejszych długoletnich doświadczeń z koszulkami bawełnianymi, kiedy to w trakcie przerw w biegu wiatr niemiłosiernie dawał mi się we znaki szczególnie na plecach (przyleganie mokrej koszulki). Czas schnięcia ostro wykończonej potem koszulki to ok. 2.5 godziny.

Próba Nr 2 - rower
To była jedna z głównych prób, które oczekiwały Tek Tee, ponieważ codziennie dojeżdżam rowerem do pracy przez wspomniane wcześniej morenowe wzgórza. Główny problem, który się tu pojawił to plecak, w którym wożę ciuchy na zmianę i potrzebne mi do roboty papiery no i żeby nikt sobie nie pomyślał o mnie czegoś złego to mydełko do kąpania i dezodorant co by użyć po kąpaniu. Koszulka zachowała swoje właściwości pomijając, co było do przewidzenia, obszar pleców. Jednak minus ten niweluje fakt jej szybkiego schnięcia. Natomiast pojawił się inny problem, którego nie przewidziałem - brak wydłużonego tyłu. W trakcie jazdy plecy koszulki wysuwają się no i dość łatwo można sobie przewiać plecy. Ale nie jest to typowy model przewidziany na rower, więc pretensje mogę mieć jedynie do siebie.

Prób Nr 3 - mata
Jest to trzecia i ostatnia aktywność, do której ją przewidziałem, oprócz wędrówek w górkach, które ją dopiero czekają. Jako judoka powinienem pilnować wagi, co przyznaję często mi się nie udaje, a konsekwencją tego jest tzw \'\'zrzucanie\'\' (oczywiście zbędnych kg). Aby dokonać tego szybciej, pod judogi ubieram często coś dodatkowego. Ubierając Tek Tee, robiłem to z duszą na ramieniu patrząc na jej, jak na takie warunki, delikatną budowę. Szczególnie obawiałem się tu poszarpania w chwili, kiedy ktoś przez przypadek w czasie walki złapie mnie za koszulkę a nie za judogi lub też zadarcia paznokciami. Na całe szczęście nic takiego się nie wydarzyło, ale tego eksperymentu już raczej nie powtórzę ze względu na właśnie wyżej wymienione obawy. Jeśli chodzi o właściwości techniczne to zostały one zachowane, mimo grubej (bo prawie 3,5 kg) warstwy bawełny na koszulce.

Jeśli chodzi już wyłącznie o wytrzymałość to w trakcie jednej z zimowych wypraw do Dolinu Jaru Raduni udało mi się niestety zadrzeć koszulkę. Stało się to dzięki moim spodniom Milo Olin - model z szelkami - schylając się, obróciłem się w bok i plastykowy zaczep do szelek zaciągnął mi na wysokości pępka na długości ok. 1.5 cm mojego TNF. Ale co ważne mimo dalszego ostrego użytkowania zaciągnięcie to nie powiększyło się. Zaletą jest również to, że koszulka ta nie rozciąga się. Bardzo często podwijam w niej rękawy i po opuszczeniu wyglądają dokładnie tak samo jak przed zaciągnięciem ich. Co do prania to piorę ją wyłącznie ręcznie w płynie i wyciskam - robię to co ok. 3 dni, ponieważ po tym okresie i w przypadku takiego jak powyżej użytkowania zaczyna już lekko dawać czadu o czym przypomina mi moja druga połowa. Tek Tee nie łapie szybko brudu - w przypadku poplamienia np. ketchup`em wystarczyła szybka ingerencja mokrą szmatką i po kłopocie.

Opinię The North Face Tek Tee napisałem po dość krótkim okresie użytkowania, ale po tym co przeszła myślę, że mogłem to zrobić. Teraz czekają ją dodatkowo próby w górkach, które na pewno przetrwa bezproblemowo.

Czas użytkowania: 2 miesiące

Zalety:
- doskonale odprowadza pot
- bardzo szybko schnie
- elastyczna (nie rozciąga się)
- wygodny krój
- łatwo się czyści

Wady:
- brak wydłużonego tyłu
- zaniżona rozmiarówka

OCENA PRODUKTU:

Oddychalność: 5/5
Wiatroodporność: 2/5
Wodoodporność: 1/5
Wygoda: 5/5
Wytrzymałość: 3/5
Ogólna: 3.20/5



Na fotkach koszulka ma niewielką stójkę - czy nie strzępi się ona na klasycznym 3-dniowym zaroście???

swoja drogą 120 to sporo jak na koszulkę z powerdry - ostatnio w 8a była promocja na Eclipse Alviki - coś koło 80 zł... i zdaje się, że ma troszeczkę przedłużony tył....

chróściel

tylko tak na zdjeciu wyglada w rzeczywistosci jest tak uszyta jak zwykly t-shirt.co do zaciagania chyba mam za miekki i za rzadki zarost zeby to sprawdzic:)).moje agresty nie dochodza az tak daleko:)).
a tam raz kozie smierc jesli chodzi o koszta ale fakt najtansza nie jest.

yeti

najtańszy nie jest, ale cena w porównaniu z inną amerykańską legendą (prAna) i tak wypada korzystnie (choć jest bez zameczka)

kardii

Yeti - 44 euro = dzisiaj ok. 190zł ... te 30 to prana za zameczek bierze;)
-------------------------------------------
kardii

Wiktor

Za 220 to dryzone'a Lowealpine bym wziął. Natomiast za 190zł to od powerdry'a wolałbym dryflo też Lowealpine za ok. 160zł co ze zniżką 10% daje ok. 144zł.
-------------------------------------------
~zalogowany; ~~niezalogowany

Rojas

Milo też w sezonnie ma koszulki z Power Dry, w całkiem rozsądnych cenach

yeti

Rojas >> masz jakiś cennik milo bo bym z checią zapoznał się z ich cenami